Kilku młodych mężczyzn napadło wczorajszej nocy na protestujących parafian z Czerniejewa. – Najpierw chcieli zniszczyć transparent który wywiesiliśmy przy głównej drodze, a później posypały się w naszą stronę kamienie – mówią poszkodowani parafianie. – Jednego z mężczyzn pobili tak, że trafił do szpitala.
Pozostali zniknęli w krzakach. Po chwili wrócili i zaczęli rzucać kamieniami w naszą stronę. Trafili w jedno z naszych aut.
– Wybili szyby i uszkodzili maskę. Oberwali też lusterka – mówi pan Bogdan, właściciel zniszczonego auta. – Uciekli. Ale pojechaliśmy za nimi.
– Wtedy pojawiło się kilkunastu mężczyzn. Skopali jednego z naszych kolegów. Wezwaliśmy pogotowie – mówią zaatakowani.
Policja szuka sprawców. Przesłuchała już poszkodowanego i dwóch świadków sobotnich wydarzeń.
– Dokładnie opisali przebieg całego zajścia – mówi Anna Smarzak z lubelskiej policji. – Teraz ustalamy, kim mogliby być napastnicy.
Protestujący parafianie nie wiążą nocnego napadu z ich postawą wobec nowego proboszcza. – Prawdopodobnie kilku młodych ludzi chciało się w ten sposób zabawić. Nie są z naszych okolic – snują przypuszczenia. Dodają jednak, że codziennie przyjeżdżają do nich jacyś ludzie i próbują nawracać, uznając protest przeciwko decyzji arcybiskupa, jako znak odejścia od Kościoła. – I radzą, żebyśmy skończyli z tym cyrkiem.
– Przyjechał nawet ksiądz, który stwierdził, że jesteśmy już poza Kościołem. I że w ten sposób odsuwamy się od Boga – mówi jeden z protestujących.
Mimo to parafianie, którzy zbuntowali się po odwołaniu księdza Marka z funkcji proboszcza w Czerniejowie, nie zamierzają się poddawać.
Przed kościołem już od trzech tygodni stoi namiot, w którym zbuntowani wierni pełnią kilkugodzinne dyżury. Grupy około 20 osób pilnują plebanii, nie dopuszczając nowego proboszcza. Ten natomiast nie pojawia się w Czerniejowie.
Wczoraj – w ramach zaostrzenia protestu – dawali na tacę po groszu. Kuria nie chce komentować ani sprawy buntu, ani sobotnich wypadków.