Zanim trafiła do lekarza, na ratunek było za późno. 70-letnia kobieta zmarła w szpitalu.
- Kobieta jadła zebrane przez siebie grzyby razem z mężem - mówi Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator oddziału toksykologii szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. - Kiedy źle się poczuła, próbowała leczenia domowymi sposobami. Dopiero po dwóch dniach poszła do lekarza. Do nas trafiła w bardzo ciężkim stanie. Na ratunek było za późno.
W ciągu ostatnich dni jeszcze sześć osób zatruło się sromotnikiem. Wśród nich 3-osobowa rodzina z Włodawy. - Zbierali gołąbki i kanie, a przynajmniej tak im się wydawało - dodaje Lewandowska-Stanek. - Jednak po badaniach okazało się, że najedli się sromotników. Matka już wyszła ze szpitala, ojciec jest w trakcie leczenia, jego stan wskazuje na poprawę, natomiast syn ma uszkodzoną wątrobę i również pozostaje na obserwacji.
Kolejnym grzybiarzem był mężczyzna z Lublina. - Twierdził, że dostał siatkę grzybów od znajomego - mówi doktor Lewandowska-Stanek. - Okazało się, że 80 proc. z nich to były muchomory sromotnikowe. Mężczyzna przyrządził z nich posiłek. Trafił do nas z poważnym uszkodzeniem wątroby. Wcześniej na oddział toksykologii trafiła lublinianka, która również zjadła muchomory.
Lekarze i toksykolodzy ostrzegają. Zanim zjemy zebrane grzyby, powinniśmy je zanieść do sanepidu. Tam eksperci sprawdzą, czy zebraliśmy grzyby jadalne. - W ostatnich dniach mamy niesamowity tłok - mówi Irmina Nikiel z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznej w Lublinie. - Ludzie przychodzą do nas ze wszystkim, co znajdą w lesie. Zdarza się sporo grzybów niejadalnych. Także muchomorów sromotnikowych.
Z czym mylimy muchomory? - Z gąską zieloną, pieczarką, gołąbkiem - wyjaśnia Nikiel.
- Jak najszybciej zgłosić się do lekarza. Wywołać wymioty. Wcześniej pić ciepłą wodę z solą. Nie wolno używać środków przeczyszczających. I dobrze zabezpieczyć resztki jedzenia - to pozwoli na precyzyjną diagnozę. Wszyscy, którzy jedli to samo danie, również powinni zgłosić się do lekarza, nawet jeśli nie odczuwają żadnych dolegliwości - dodaje I. Nikiel.