Rząd uruchomił w końcu skup żywca na rezerwy państwowe. Także na Lubelszczyźnie. Informacja o tym, kto i gdzie go prowadzi została... utajniona.
Rolnicy z Lubelszczyzny za kilogram żywca w skupie dostają dziś 2,60 zł, najwyżej 3 zł. To znacznie mniej niż w ub. roku, kiedy płacono im 4-4,5 zł. - Zainwestowałem 100 tys. zł w nową chlewnię, wziąłem kredyt. Z czego to wszystko spłacę, skoro za żywiec dostaję w skupie mniej, niż kosztuje mnie wyhodowanie świni? To dramat - załamuje ręce Gustaw Jędrejek z podlubelskiego Bogucina.
Sytuację miało poprawić uruchomienie skupu żywca na uzupełnienie państwowych rezerw. Akcję obiecał wicepremier Andrzej Lepper. - Ale skupu nie ma. Skończy się tym, że wyjdziemy na drogi - grozi Jędrejek.
Skup potrwa jeszcze tylko pięć dni. Ale hodowcy trzody chlewnej nie mieli szansy dowiedzieć się, że w ogóle jest czynny. A jeśli już, to tylko ci najbardziej dociekliwi. - Informacje dotyczące planowania, rozmieszczenia i stanu rezerw państwowych mają charakter niejawny. Ich wyjawienie może spowodować istotne zagrożenie dla podstawowych interesów Rzeczpospolitej Polskiej - tłumaczy Piotr Kruk, rzecznik Agencji Rezerw Materiałowych w Warszawie.
- A owszem, dzwonią, dzwonią... Cały dzień mam takie telefony. Mówię, że nie mogę tego ujawnić. I żeby dzwonili od zakładu do zakładu i się dowiadywali. Albo do Lubelskiej Izby Rolniczej.
Ale także Robert Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej o uruchomieniu skupu nie mają pojęcia. - Podejrzewam, że na Lubelszczyźnie takiego skupu nie ma - rozkłada ręce. - Jak się pytałem w lubelskim oddziale Agencji Rezerw Materialowych, to odpowiedzieli, że nie mogą mi powiedzieć. I kazali obserwować ruchy zakładów mięsnych.
Jan Łopata, poseł PSL, tajnym skupem jest zdumiony. - To jakiś absurd! Ustawa ustawą, ale chodzi o zwykły rozsądek.