25 małych czworonogów tłoczyło się w dwóch niewielkich kojcach. Kolejnych 17 zwierząt piszczało z pragnienia i wyczerpania w dusznym samochodzie.
Dziś prezydent Lublina ma zdecydować o tymczasowym odebraniu kilkudziesięciu psów handlarzowi psów z Łuszczowa. - Jak pracuję 14 lat to pierwszy przypadek, gdy przywieziono nam naraz aż tyle zwierząt - mówi Alfreda Mydlarz, administratorka schroniska. - Po badaniu okazało się, że siedem piesków jest chorych. Trafiły do lecznicy przy ul. Stefczyka w Lublinie. Dwa z nich zdechły.
Wszystko zaczęło się w sobotę na lubelskim targowisku przy ul. Rusałka, gdzie co tydzień odbywa się sprzedaż zwierząt. Szczeniakami przetrzymywanymi w skandalicznych warunkach zainteresowała się działająca w Lublinie społeczna Straż dla Zwierząt - To co zobaczyliśmy, przechodziło ludzkie wyobrażenie. Szczeniaki ledwie żyły. Nie miały wody, były podduszone - mówi Zdzisław Małysz, szef Straży dla Zwierząt. - W sumie zabraliśmy 42 pieski. Wszystkie trafiły do miejskiego schroniska przy ul. Metalurgicznej.
- Otrzymaliśmy zawiadomienie o kradzieży przeszło 40 psów - mówi Michał Blajerski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. Niezależnie od tego śledczy badają materiały przekazane przez policję i zawiadomienie złożone przez Straż dla Zwierząt.
- Dowody zgromadzone w tej sprawie, m.in. podczas przesłuchania świadków, wskazują na podejrzenie popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami - mówi Katarzyna Ciastoch z Wydziału Ochrony Środowiska lubelskiego Urzędu Miasta. - A kiedy jest takie podejrzenie, konieczne staje się podjęcie decyzji o odebraniu zwierząt właścicielowi do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd.