Kto chce mieć węgiel na zimę, musi zapisać się na społeczną listę. Składy opału świecą pustką. A przed bramą kopalni w Bogdance stoi długa kolejka ciężarówek. Na węgiel kierowcy czekają średnio trzy dni.
Kopalnia już od kilku miesięcy informowała o planowanej podwyżce cen węgla. Wszystko po to, aby zachęcić klientów do wcześniejszych zakupów. Na darmo. 22 września ceny poszły w górę i... powstały kolejki. – To dlatego, że telewizja zaczęła trąbić o strasznych mrozach – uważa Andrzej Zawadzki, który w tym roku pierwszy raz ustawił się w kolejce po węgiel – Ludzie się przestraszyli i robią zapasy.
Ale nie tylko. Węgiel jest w tej chwili najtańszym źródłem ciepła. Tona „orzecha” kosztuje w Bogdance 317 zł, zaś „groszku” 292 zł. – Palę węglem, bo nie stać mnie na gaz – mówi Kazimierz Mróz. Chce kupić w kopalni 10 ton „orzecha”. I, żeby trochę zaoszczędzić, gotowy jest czekać do skutku.
– Zwykli klienci kupują u nas średnio 5-10 ton, hurtownicy po 30 i więcej – informuje Zbigniew Kamiński, kierownik działu sprzedaży w Bogdance. – Przyjeżdżają z całej Polski, bo u nas jest taniej.
Kamiński dodaje, że w tym roku zainteresowanie węglem jest większe niż w poprzednich latach. A możliwości kopalni są ograniczone. W ciągu doby wydobywa się od 21 do 24 tys. ton. – I wszystko sprzedajemy na pniu – mówi Kamiński. – Dla kogo nie wystarczy, ten czeka.
W lubelskim składzie opału Mitura lista oczekujących jest długa. – Teraz sprzedajemy o 30 proc. węgla więcej niż przed rokiem. Czekamy na „orzech” z Mysłowic. W poniedziałek powinien już być – zapowiada Zbigniew Mitura.
W węgiel można się także zaopatrzyć w Przedsiębiorstwie Handlu Opałem i Materiałami Budowlanymi w Lublinie. Ale nie wszędzie opał jest W składach w innych miastach regionu klienci tworzą społeczne listy. I czekają na dostawy nawet po kilka tygodni.