IPN uważa, że sędzia ten oraz pięciu innych lubelskich sędziów
i prokuratorów nadużyli uprawnień i bezprawnie pozbawili wolności związkowców z WSK Świdnik. Do tej pory IPN podawał, że nadużycie uprawnień polegało na tym,
że związkowców oskarżono
i skazano za organizowanie strajku od 13 do 15 grudnia 1981 roku na podstawie dekretu o stanie wojennym, który został opublikowany 18 grudnia
i dopiero wówczas zaczął obowiązywać.
To jednak nie wszystko. Jednego ze związkowców aresztowano pięć, a drugiego trzy dni po zatrzymaniu, kiedy przepisy pozwalały to zrobić w ciągu 48 godzin. Według IPN sędziowie, którzy rozpatrywali zażalenie na zastosowanie aresztu
i rozpoznawali sprawę, powinni
z tego powodu wypuścić związkowców na wolność.
- Każdy organ, w którego dyspozycji przebywał zatrzymany, miał obowiązek jego zwolnienia, jeśli w ciągu 48 godzin nie zastosowano wobec niego aresztu - uważa Andrzej Witkowski, naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie.
Innego zdania był Sąd Najwyższy, według którego za przekroczenie okresu zatrzymania mogą ponosić odpowiedzialność tylko osoby, które do tego doprowadziły. Sędziowie mieli zaś jedynie skontrolować, czy były podstawy do zastosowania aresztu. Nie mogli też wiedzieć, że dekret został opublikowany ze wsteczną datą.
Odwołanie IPN rozpatrzy Sąd Najwyższy w poszerzonym siedmioosobowym składzie. Tymczasem pod koniec września trzech sędziów z Lublina stanie przed sądem dyscyplinarnym
w Krakowie. (er)