Państwowy Instytut Weterynaryjny nie ma nowych złych informacji. Wirus ptasiej grypy został stwierdzony tylko u łabędzi z Torunia. Na grypę nie chorowały ani kaczki znalezione przedwczoraj w Krasnymstawie, ani łabędź z Nielisza. Wstępne wyniki badania kota, który w poniedziałek trafił do puławskiego laboratorium, także są negatywne.
Od wielu dni instytut pracuje 24 godziny na dobę. Dziennie trafia tam już nie kilkadziesiąt, ale nawet sto próbek. – Wczoraj przyjechało do nas około setki, ale nic z terenu Lubelszczyzny – mówi prof. Jan Żmudziński, zastępca dyrektora ds. naukowych Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach.
Dziś w puławskim laboratorium zostanie zainstalowany sprzęt do szybkiej diagnostyki. A badania będzie prowadził jeszcze jeden zespół naukowców pod kierunkiem prof. Elżbiety Samorek-Salamonowicz. – To wszystko usprawni i przyspieszy pracę – mówi dyr. Żmudziński.
Tymczasem do lubelskich lecznic weterynaryjnych zaczynają dzwonić właściciele kotów. – Pytają, czy człowiek może zarazić się od nich ptasią grypą – mówi Eugeniusz Gogelin, weterynarz. – I czy nie lepiej byłoby zwierzę uśpić, zanim przyniesie chorobę do domu.
Weterynarze zapewniają, że nie będą usypiać zwierząt tylko dlatego, że ich właściciele panikują. – Jesteśmy lekarzami a nie mordercami – mówi Wojciech Cichorzewski. – Koty usypia się tylko wtedy, kiedy nie ma szans na ich wyleczenie. Nas też obowiązuje etyka lekarska. A to właściciel powinien zapewniać kotu bezpieczeństwo. Wystarczy nie wypuszczać ich z domu.
Paniki nie widać natomiast wśród klientów sklepów mięsnych. – Ludzie nie przestali kupować kurczaków. Może dlatego, że ci z chudszym portfelem przerzucili się na drób, bo jest teraz dużo tańszy – mówi Leszek Brzózka ze sklepu mięsnego przy ul. Tumidajskiegio w Lublinie.
Wczoraj kilogram kurczaka kosztował niewiele ponad 4 zł (4,35), udka – 3,54 zł.
(am, kap)