Zmiażdżone przez maszyny ręce, potłuczone głowy po upadku z furmanek, a nawet śmiertelne poturbowania przez zwierzęta gospodarskie - to smutny efekt tegorocznych żniw. W pierwszym półroczu doszło na Lubelszczyźnie do ponad 3 tys. wypadków przy pracach rolniczych. Najwięcej w lipcu i sierpniu.
O tym, że mija sezon na prace rolnicze świadczą urazy dzieci, które leżały ostatnio w Klinice Chirurgii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. - Nie pilnowane przez rodziców ulegają zranieniom i potłuczeniom, a nawet poważnym wypadkom, kiedy pomagają w pracach polowych - mówi prof. Jerzy Osemlak, kierujący kliniką.
W klinice leżeli: 11-letni Adrian, który pomagał ojcu w polu, a któremu maszyna rolnicza zmiażdżyła rękę; 12-letni Piotr, któremu siewnik poszarpał dłoń; 4-letnia Sylwia, której sieczkarnia zmiażdżyła palce prawej rączki; 11-letni Dariusz, który siedział na traktorze, kierowanym przez jego starszego kolegę. Pojazd wpadł na drzewo.
Inspektor Sabarański przyznaje, że angażowanie dzieci do prac w gospodarstwie wiejskim nie należy do rzadkości. - Praca nie jest niczym złym, ale trzeba ją dostosować do wieku dziecka. Jest wykaz 23 prac, których nie wolno wykonywać dzieciom do 15 lat, np. kierowanie i obsługa maszyn.