Pasażerka seata miała wyjątkowego pecha. Najpierw jej znajomy, z zawodu adwokat, rozbił auto i zwiał zostawiając ją ranną w samochodzie. A potem ruszył jej na pomoc pijany lekarz pogotowia.
Kobieta przyznała, że autem kierował jej bliski przyjaciel Mariusz J., adwokat z Lublina. Policjanci próbowali ustalić, gdzie prawnik się podział. Adwokat odnalazł się dopiero po południu. Przyszedł na komisariat. O tej porze alkomat nie wykazał w jego organizmie alkoholu. Potem mecenas został pacjentem szpitala wojskowego. Uskarżał się na kręgosłup.
Ucieczka z miejsca wypadku i zostawienie rannej to nie wszystko. Ranną kobietą usiłował się zająć pijany lekarz pogotowia. Z karetki, która przyjechała na miejsce wypadku, wyszedł Waldemar F. Policjanci wyczuli od niego alkohol. Okazało się, że ma 1,6 promila. Dmuchać w alkomat musiała reszta obsady karetki.
Ranną zajęła się druga karetka, a pijany doktor trafił do izby zatrzymań, żeby wytrzeźwieć. Wczoraj prokuratura postawiła mu zarzut narażenia na niebezpieczeństwo zdrowia pacjentów i wydała zakaz wykonywania zawodu. Zleci biegłym ocenę czynności medycznych podjętych przed doktora po pijanemu.
Waldemar F. dyżurował w pogotowiu przez całą noc. Musiał więc pić w pracy i jakąś część dyżuru pełnić po pijanemu. Ale nikt temu nie zapobiegł. – Powinien to na przykład wyczuć kierowca – oburza się Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego w Lublinie. – Będę wyjaśniał, dlaczego pracownicy nie zareagowali.
Waldemar F. ma się też pożegnać z pracą w pogotowiu. – To bardzo dobry lekarz, dotąd nie było na niego skarg – mówi Kulesza. – Ale nie będzie pobłażania dla takich zachowań.