Kilka minut po godz. 10 do ataku ruszyły czołgi. Pędzące T-72 przygotowywały przedpole dla nadciągającej piechoty. Stawiały zaporę ogniową. Za nimi pędziły bojowe wozy piechoty i terenowe ciężarówki z przeciwlotniczymi działkami ZU23. Między pojazdami przemykali żołnierze. Co chwila padali, strzelali i znowu podrywali się
To były rutynowe zajęcia szkoleniowe 3 Brygady Zmechanizowanej w Lublinie. Miejsce akcji: poligon na Majdanku. Warunki atmosferyczne: zimno, śnieg i plucha. Cel: pokazanie się od jak najlepszej strony. I jak w dobrym filmie zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rosło. - Od roku struktury naszej brygady są całkowicie kompatybilne z NATO - podkreślał płk Krzysztof Zieliński, dowódca brygady.
Pod zadaszoną strzelnicą stoją dwa czołgi i dwa bojowe wozy piechoty (BWP1). Bujają się na boki jak wywrotna łódka. Lufy co chwila zmieniają swoje położenie. Jest cicho: to właśnie szkolenie artyleryjskie. Czołgi stoją na hydraulicznych bujankach imitujących jazdę w trudnych warunkach. Od luf odchodzą kable. To testowanie nowego urządzenia, którego fachowa nazwa to "prototyp bezogniowego urządzenia do szkolenia wozów bojowych”. Wszystko odbywa się drogą elektroniczną. Cicho, tanio i wygodnie. - Bardzo mi się to podoba. Świetne urządzenie - komentuje Jacek Sobczak, wiceprzewodniczący RM w Lublinie.
Wojsko popisało się też nowymi mundurami polowymi. Są zrobione ze specjalnej tkaniny, goretexu. Jedna kurtka kosztuje 1500 zł i na razie takie mundury dostają tylko żołnierze wyjeżdżający za granicę.
Natomiast po pokazie sprzętu i umundurowania radni i komendanci innych służb mundurowych zaczęli strzelać. Nie, nie do siebie. Do tarczy. Na początek krótka zaprawa "na sucho” pod okiem doświadczonego żołnierza, a potem już tylko pistolet, pięć kul i siła wyobraźni. Bo przecież każdemu się lepiej strzela, jak sobie wyobrazi, że strzela do kogoś konkretnego... A tu nikt nie zginął.