MPK bije się w piersi i zapowiada, że wymieni oznaczenia przycisków, którymi pasażerowie muszą sami otwierać sobie drzwi. Te, które są teraz, są małe i bardzo słabo widoczne.
Władze MPK zapowiadały, że zadbają o to, by pasażerowie mogli się w tym połapać. – Umieścimy przy drzwiach specjalne naklejki – mówił Grzegorz Siemiński, wiceprezes MPK.
Naklejki są. Tyle, że wyglądają tak, jakby ich twórca starał się, by były jak najmniej widoczne. Aby wejść do autobusu należy dotknąć okrągły przycisk umieszczony obok drzwi. Pasażerowie mogą się o tym dowiedzieć z czarnej naklejki umieszczonej na czarnym tle.
Jeszcze gorzej jest z wysiadaniem. Na poręczach po obu stronach drzwi są przyciski z napisem "Stop”. Do otwierania drzwi służą właśnie one. Choć na jedne drzwi przypadają dwa guziki, to tylko nad jednym jest naklejka... żółta na żółtej rurce. Na dodatek jest tak mała, że bez problemu można zakryć ją kciukiem.
Efekt jest taki, że z drzwiami, mało kto sobie radzi.
W piątkowy wieczór pasażerowie 57 bezradnie stali przed drzwiami. Czekali aż się otworzą, a kiedy się nie otwierały, szli do innych, przed przegubem. Niektórzy głośno wyrażali swoje niezadowolenie pod adresem kierowców.
W sobotę w jednym z takich przegubowców obsługującym linię 10 zdezorientowanych pasażerów wyręczali dwaj chłopcy, dla których otwieranie drzwi było prawdziwą frajdą. – Jak się zapalą czerwone lampki trzeba wcisnąć tamten przycisk, to się otworzą – doradzał jeden z nich. Dzisiaj też mało kto wsiadał i wysiadał z tyłu pojazdu.
Po naszej interwencji MPK zapowiada zmiany.
– Nie widziałem tych naklejek, ale nie powinno to tak wyglądać – mówi Rydecki. – Naklejki powinny być tak zrobione, żeby były widoczne. Powinni wręcz krzyczeć do pasażera, a nie przed nim się chować.