Student politechniki pomógł koleżance, w której był zakochany, napisać pracę magisterką. Po egzaminie poczuł się odrzucony i wytoczył dziewczynie proces, w którym domaga się zabrania jej tytułu magistra.
Student twierdził, że to on napisał pracę magisterską dziewczyny, która tylko przekazywała mu wskazówki od promotora, przepisywała fragmenty innych prac bądź wprowadzała stylistyczne korekty. Uważał się więc za współautora pracy. Dziewczyna wielokrotnie bywała u niego w mieszkaniu, bo pracę pisał na własnym komputerze. Przywoził ją i odwoził do domu.
Młodzieniec przyznał przed sądem, że darzył dziewczynę uczuciem. Jednakże po zdaniu egzaminu magisterskiego nie chciała utrzymywać z nim kontaktów. Poczuł się bardzo dotknięty.
W pozwie domagał się, żeby wycofała z uczelni pracę magisterską i zrzekła się tytułu magistra, który jak twierdził, otrzymała przypisując sobie cudze prawa autorskie. Chciał też, żeby go przeprosiła i zapłaciła za trud, który włożył w pisanie pracy.
Dziewczyna, która na procesie występowała w roli pozwanej, twierdziła, że pracę magisterską pisała sama. Tylko czasami korzystała z komputera autora pozwu, bo był lepszy od jej sprzętu i niekiedy bywała u niego w domu. Przez cały czas traktowała go jak kolegę. Jego żądania uważa za zemstę i za brak zaangażowania uczuciowego, na które liczył.