Lublin. Robotnicy uwijają się jak w ukropie, by zabezpieczyć grożące zawaleniem sklepienie Bramy Grodzkiej.
- Pracujemy do zmroku. W piątek zaczynamy o świcie i robimy póki nie zabezpieczymy sklepienia - mówi Jerzy Duszyński z firmy Arcus. To jego załoga remontująca elewację w środę po skuciu tynków odkryła uszkodzenia.
- To bardzo poważne spękania - przyznaje Bolesław Siedlicki, wiceszef Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, który kazał zamknąć przejście przez bramę do czasu jej zabezpieczenia. - Żebra łuku oddzieliły się od sklepienia. A to na nich powinny wspierać się cegły.
Szczeliny wyglądają dramatycznie. - Widzi pan ten mur? On zwyczajnie wisi w powietrzu i chce wypaść.
Wiadomo, że uszkodzenia są bardzo stare. - Szczeliny istniały przed remontem prowadzonym w 1954 r., w niektórych miejscach widać nawet nieudolne próby naprawy - mówi Siedlicki.
Ale w trakcie tamtego remontu robotnicy spieszyli się, by wszystko było gotowe na dożynki. Konserwator zabytków dodaje, że bramie dodatkowo mogły zaszkodzić drgania wywołane przez ciężarówki, które obsługują budowy prowadzone obecnie na Starym Mieście.
W sobotę przejście pod bramą ma być już otwarte. Piesi będą musieli się zmieścić między dwoma rzędami stempli wspierających sklepienie. A jest to przesmyk o szerokości 100 lub 120 cm.
Remont elewacji, który miał się zakończyć przed październikiem został wstrzymany. - Nie możemy dalej skuwać tynku, bo drgania mogłyby zagrozić budynkowi - przyznaje Duszyński.
W piątek lub najpóźniej w poniedziałek poznamy wstępne szacunki zabezpieczenia zabytku. - Jeśli nie uda się tego sfinansować z rezerwy budżetowej, to na najbliższej sesji Rady Miasta zaplanowanej na 4 września będziemy się zastanawiać z radnymi skąd wziąć fundusze - zapowiada Paweł Fijałkowski, zastępca prezydenta.
Halina Landecka, wojewódzki konserwator zabytków domaga się kompleksowego remontu bramy. - Właśnie piszemy w tej sprawie do Urzędu Miasta - informuje. - O taki remont prosimy już od 2001 roku, ale to zadanie cały czas wypada z miejskiego budżetu.