Kilku działaczy PiS z Lublina chce się pozbyć z partii Andrzeja Pruszkowskiego. Oskarżają byłego prezydenta miasta o brak zaangażowania i skompromitowanie partii.
Jest zapisany do tamtejszego koła. Kilku z ok. 30 jego członków jest mocno niezadowolonych z pracy byłego prezydenta. Jak poinformował poniedziałkowy "Nowy Tydzień”, spróbują usunąć go na najbliższym spotkaniu.
- Najpierw z koła, a później, jak się uda, z partii. Pruszkowski nie przychodzi na nasze spotkania od dobrych dwóch lat, ale ciągle podpiera się autorytetem partii. Przegrał wybory prezydenckie i powinien pozostać za burtą. Szanse na sukces mamy niewielkie, ale spróbujemy - mówi nam jeden z tamtejszych działaczy partii. Prosi o anonimowość, bo nie chce, żeby Pruszkowski wiedział przed czasem, kto na niego dybie.
Sam zainteresowany jest zaskoczony i podkreśla, że z komentarzem ma kłopot, bo nikt mu nie powiedział o zarzutach. Rozmawiał z przewodniczącym koła i ten też nic o nich nie wie.
- Każdy działając publicznie ma zwolenników i przeciwników. Moi przeciwnicy mogliby bezpośrednio przedstawić mi zarzuty (mój numer telefonu komórkowego był publikowany w lubelskiej prasie), a nie kontaktować się przez gazety i to anonimowo.
To żenujące - podkreśla Andrzej Pruszkowski. I tłumaczy: Jestem członkiem władz PiS, pracuję w m.in. zarządzie okręgowym, radzie politycznej oraz w prezydium klubu radnych wojewódzkich PiS. Bywa że są problemy z pogodzeniem terminów.
- Nie wiem, co kieruje tymi ludźmi. Niezależnie od takich czy innych głosów, Pruszkowski jest jednym z liderów lubelskiego PiS - zauważa Artur Soboń, rzecznik partii. - Mówienie, że brak mu zaangażowania to absurd. Jarosław Kaczyński pewnie jest w jakimś kole i też za często w jego pracach nie uczestniczy.