Rozmowa dnia z Danutą Uszyńską-Gacką, która prowadzi księgarnię przy Królewskiej
- Prowadzę księgarnię od 17 lat.
• Z okazji Światowego Dnia Książki proszę ocenić, więcej czy mniej czytamy?
- Przed 1989 rokiem po książki stało się w kolejce, to był towar pożądany i poszukiwany. Teraz ludzie żyją szybko i mają mniej czasu na czytanie. Do tego panuje powszechna opinia, że książki są drogie. Ale nie można też mówić o kompletnym upadku czytelnictwa.
• A po jaką książkę ustawiał się sznurek czytelników w ostatnim czasie?
- Zawsze po kolejne tomy "Harry'ego Pottera”. Zadaję sobie sporo trudu, żeby zwabić młodzież i przyciągnąć do księgarni, książek, czytania. Żeby przy okazji złapali tego bakcyla.
• A jaka jest najliczniejsza grupa klientów księgarni? I czego szukają?
- W zasadzie to ludzie młodzi. Jest, oczywiście, grupa klientów nieco starszych, którzy byli wychowywani w kulcie słowa. Stale dobrze sprzedaje się klasyka, no i nowości, szczególnie jeśli są dobrze wydane i promowane. Są o nich notki w prasie, mówi się o nich w telewizji. Taką znakomitą promocję ma Wydawnictwo Znak, które do tego daje czytelnikowi książki świetnie oprawione.
• Jacy autorzy zawsze znikają z półek, jacy na niej stoją?
- Zawsze sprzeda się Chmielewska, Musierowicz, Kapuściński. To autorzy znani i lubiani, pewne nazwiska. Natomiast ostatnio mamy taką zachodnią modę pisania książek przez aktorki, ludzi powszechnie znanych. O, ostatnio wyszła książka Anny Powierzy i dotąd nikt o nią nie zapytał. Podobnie jak o książkę Grażyny Wolszczak "Jak być piękną, młodą i bogatą”.
• A co czyta właścicielka księgarni?
- Bardzo dużo Schmitta, i od zawsze uwielbiam Chmielewską. Jak wyjdzie jej nowa książka, to na bok odsuwam obowiązki domowe, najpierw muszę skończyć ją czytać.
Rozmawiała Monika Połowska