Lokatorka z parteru trzyma w domu pokaźny zwierzyniec. Psy i koty załatwiają się w mieszkaniu a smród nie daje żyć sąsiadom.
- Córka już kilka razy zwymiotowała idąc po schodach - mówi Andrzej Krzyżanowski, mieszkaniec bloku przy ul. Szczytowej 12 na os. Górki. Do jego mieszkania na piętrze dosłownie przedzieraliśmy się przez gęstą ścianę fetoru. - Ale proszę mi wierzyć, często śmierdzi jeszcze bardziej. Nawet nie mam jak zaprosić gości - skarży się Joanna Krzyżanowska.
Wszystko przez sąsiadkę z parteru. Mieszkająca samotnie kobieta trzyma w domu stado kotów i co najmniej jednego psa. Kobieta nadużywa alkoholu. Często zdarza się jej przepaść gdzieś na kilka dni. Wtedy zwierzaki zostają bez opieki i zawodzą. Ile ma zwierząt? Tego dokładnie nie wie nikt, bo lokatorka nikomu nie otwiera drzwi.
- Niunia niedługo umrze, niunia niedługo umrze - zza drzwi uciążliwej lokatorki słychać podśpiewywanie zagłuszane miauczeniem kotów. Dzwonek nie działa. Pukamy. Bez rezultatu.
- Ona nawet kiedy jest w domu udaje, że jej nie ma. Po prostu nie otwiera drzwi - mówi Waldemar Głazek, naczelnik Oddziału Południe w Straży Miejskiej. Sprawę ul. Szczytowej zna doskonale. - Do sądu grodzkiego skierowaliśmy już dwa wnioski przeciw tej kobiecie. Ale wyroki nic nie dały.
- Pojedziemy na miejsce i jeśli stwierdzimy, że zwierzęta cierpią, wydamy decyzję o ich odebraniu właścicielce - obiecuje Joanna Rachańczyk z Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. Ale uwolnienie zwierząt nie będzie łatwe.
- Gdybyśmy weszli siłą do mieszkania i odebrali jej te zwierzęta, dopuścilibyśmy się przestępstwa - przyznaje Głazek.
Podobnie mówi policja. - My możemy jedynie asystować przy takiej akcji. Ale żeby siłą wejść do lokalu, musimy mieć pisemną decyzję prokuratora albo sądu - stwierdza Agnieszka Kwiatkowska z Komendy Miejskiej Policji. Miejscy urzędnicy zapowiadają, że wystąpią z odpowiednim wnioskiem do prokuratury.
Skarżącym się na smród sąsiadom właścicielka zwierzyńca groziła nawet śmiercią. - Specjalnie kupiłam sobie dyktafon i nagrałam te pogróżki - mówi Krzyżanowska. Sąd uznał, że wystarczającą karą będzie grzywna.