Byli członkowie zarządu Lubelskiej Regionalnej Kasy Chorych nie zamierzają zrezygnować z wysokich nagród. W sumie z 82 tys. zł. Ignorują apel ministra zdrowia o przekazanie pieniędzy na rzecz funduszu zdrowia lub cele charytatywne.
Fakt przyznania nagród ujawniliśmy w maju, po komunikacje Ministerstwa Zdrowia, które praktykę szczodrego nagradzania wykryło w ośmiu kasach chorych. Zaskakujące było, iż na czarnej liście znalazła się także LRKCh. A jeszcze w kwietnia – gdy media krytycznie pisały o nagrodach w kasie podkarpackiej i śląskiej – zarząd LRKCh informował, że w lubelskiej nagród nie było. Minister zdrowia negatywnie ocenił ewentualną wypłatę nagród. Na to lubelski zarząd ogłosił, iż nie zamierza przyjąć przyznanych pieniędzy. Sprawa przycichła. Aż do poniedziałku, kiedy okazało się, że jednak przyjął. – Czy przeznaczy je na cel społeczny? – zapytaliśmy wczoraj. – To indywidualna sprawa – odpowiedziano w oficjalnym piśmie.
Na charytatywne wpłaty się nie zanosi. Nagrodzeni wprawdzie mówią, że się jeszcze zastanowią, ale są wyraźnie niezadowoleni, iż media drążą ten temat. Podkreślają, że nie popełniają żadnego przestępstwa, biorąc pieniądze. – Straciłem pracę. Nie mam nowej. Może nagrodę przeznaczę na chleb – powiedział M. Żydek.
M. Żydek jest jednym z 25 pracowników, których zwolniono z dniem 1 lipca. Na odprawy dla nich przeznaczono co najmniej 250 tys. zł. NFZ w Lublinie kierują teraz – dyr. A. Borowicz (8,5 tys. zł uposażenia zasadniczego) oraz zastępcy: A. Kowalik (7,5 tys. zł), Tomasz Kwiatkowski (7,5 tys. zł), Arkadiusz Kasztelan (7,5 tys. zł). Ze stanowiska głównej księgowej zdegradowana została jedna z nagrodzonych, A. Wojtas. Zastąpiła ją nowo zatrudniona Elżbieta Fałdyga (były dyrektor IV Oddziału Banku Pekao SA w Lublinie) z pensją 6,5 tys. zł.