Krzysztof Cugowski przekonał ministra kultury, by wyłożył pieniądze na dokończenie lubelskiego Teatru w Budowie. Jeśli marszałek województwa nie zmarnuje szansy, Lublin zyska operę i wielkie centrum kulturalne.
To właśnie on w ubiegłym tygodniu poszedł do wiceministra kultury Jarosława Sellina. Po to, aby go przekonać, że warto zainwestować w lubelską kulturę. Udało się. - Jeśli nic się nie wydarzy, za dwa lata kupimy bilety i zasiądziemy na jednej z największych widowni w Polsce. Teraz tylko czekam na ruch marszałka województwa, bo to jego jednostka. Umówiłem się z nim na spotkanie - dodaje Cugowski.
Na to, aby plany się spełniły, potrzeba około 46 mln zł. Tak oszacowali autorzy Wieloletniego Planu Inwestycyjnego Województwa. Według opracowania, w niedokończonej części wielkiego gmachu ma być opera i centrum kulturalne. Lubelszczyzna musi wyłożyć czwartą część tej kwoty. Resztę dołoży minister i Unia Europejska.
- Pieniądze na wkład własny na pewno się znajdą - deklaruje Leszek Kraczkowski, zastępca dyrektora Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego. - Już w najbliższym tygodniu powołamy zespół, który zweryfikuje kosztorys. Potem wybierzemy biuro projektowe i napiszemy wniosek do ministra o wsparcie finansowe.
- Czekamy tylko na wniosek z Lublina - potwierdza Jarosław Sellin. - Bo jeśli w Białymstoku samorząd buduje operę, to Lublin też na nią zasługuje.
Marszałek Edward Wojtas jeszcze z Cugowskim nie rozmawiał. Ale cieszy się z inicjatywy. - To dobrze, że pan senator nam pomaga - mówi Wojtas. - Myślę, że za trzy, cztery miesiące uda się nam skompletować niezbędną dokumentację i ruszyć z miejsca.
Budowa giganta o powierzchni 10 tys. mkw. zaczęła się w 1974 roku. Miał to być teatr dramatyczny z ogromną, szesnastometrową, sceną obrotową, zapadnią i widownią na 1270 miejsc. Kupiono mechanizm sceny, oświetlenie i część nagłośnienia. Te sprzęty do dziś nie zostały nawet rozpakowane. Do użytku oddano jedynie część pomieszczeń, w których teraz znajdują się Teatr Muzyczny i filharmonia. Reszta jest w stanie surowym.