Schorowana kobieta musi trzy razy przystawać by wdrapać się stromymi schodami na strych, na którym mieszka.
Na strychu kamienicy przy Lubartowskiej 25 Małgorzata Szpecht mieszka już cztery miesiące. Wraz z mężem trafiła tu z innego, większego mieszkania, za które nie płaciła czynszu.
Eksmitując ją spod starego adresu spółka Kamienice Miasta musiała zapewnić jej lokal socjalny. Mieszkanie na strychu jest dwa razy mniejsze od starego, a stawka czynszu za metr kwadratowy czterokrotnie niższa.
- Z mieszkania jestem bardzo zadowolona, bo jest ładne, większego mi nie trzeba - mówi Małgorzata Szpecht. - Gdyby nie te schody. Największa udręka, jaka mogła mi się w życiu trafić.
Dostała mieszkanie, do którego ciężko wejść. Realizacja: Agnieszka Antoń
Dobrze jest tylko do drugiego piętra. Tu schody nie są tak strome. Im wyżej - tym gorzej. Od tego miejsca nawet sprawna osoba musi bardzo uważać, by z nich nie spaść. Dla niepełnosprawnej kobiety to droga przez mękę.
Pani Małgorzata ma schorowane nogi. - W jednej dokucza mi staw biodrowy. Na drugiej nodze nie mogę inaczej stawać, jak tylko na palcach. Idąc po schodach cały ciężar opieram na tej nodze z chorym biodrem. Jak wracam do domu z zakupami to muszę trzy razy odpoczywać. Już raz z tych schodów spadłam - mówi pani Małgorzata.
Z feralnymi schodami nic nie da się zrobić. Na strychu nie ma miejsca, by zrobić łagodniejsze podejście pod górę. Spółka Kamienice Miasta wykonała jedynie poręcze. - Prosiłam prezesa, żeby dał mi jakieś inne mieszkanie, ale nic to nie dało - twierdzi Szpecht.
- Do mnie ta pani nie zwracała się o inny lokal. A rozmawiałem z nią kilka razy. I dziękowała mi, że przeniosłem ją do tego mieszkania - zapewnia Krzysztof Krzyżanowski, prezes Kamienic Miasta. - Na jej prośbę poprawiliśmy stopnie, zrobiliśmy poręcze. Ale o mieszkanie powinna prosić spółkę, a nie prasę.
Ale nawet formalne i pisemne prośby o inny lokal niewiele tu pomogą. - Nie mamy teraz takiego mieszkania socjalnego, które jest puste i wyremontowane. Być może w tym roku będzie jeszcze jedno. Ale też na strychu - twierdzi prezes Krzyżanowski. - Możemy ją najwyżej przenieść do mieszkania wspólnego dla kilku rodzin. Bo puste i wolne lokale nie czekają.