Od dwóch dni Borowicza nie ma w pracy. Jego asystentka mówi, że wyjechał w delegację. Drzwi do sekretariatu i gabinetu są zalepione folią. Za nimi wre praca. Wczoraj robotnicy szpachlowali ściany.
- Wyschną, to zaczniemy malowanie - powiedzieli.
Wśród pracowników kasy krążą komentarze, że Borowicz remontuje gabinet, szykując się do jego zajęcia w przyszłym roku. - On jest pewien, że będzie po Nowym Roku szefem oddziału funduszu w Lublinie
- mówi jeden z pracowników.
Nadinterpretacją nazwał Borowicz sugestię co do jego rzekomych zakusów na to stanowisko. - Jest remont, bo było brudno - powiedział nam
w rozmowie telefonicznej.
- Nie wiem, czy ja będę dyrektorem, czy ktoś inny.
Za wcześnie o tym mówić.
Komu przypadną posady
w terenie teoretycznie zależeć będzie od prezesa NFOZ. Teoretycznie, bo tak naprawdę od ministra zdrowia. Na jego wniosek premier powoła prezesa. To minister Łapiński już trzyma - i będzie trzymał
- stery. Związek Zawodowy Lekarzy w Lublinie mówi, że wszystko będzie pod jego kontrolą. Łącznie ze zdejmowaniem ze stanowisk dyrektorów szpitali w terenie. Czy obecnych dyrektorów kas chorych, a przyszłych oddziałów funduszu też? - Nic z automatu - odpowiedziała nam Renata Furman z Ministerstwa Zdrowia. - Ale jeśli będzie trzeba, to tak.
Są osoby w lubelskim światku medycznym, które uważają,
że dyr. Borowicza trzeba wymienić. Przyznają, że jest bezkonfliktowy, że umie się układać z politykami
z prawa i lewa. Ale dodają, że na obecne czasy to za mało. Postulują wprowadzenie świeżej krwi. Menedżera z nowymi, dobrymi pomysłami.
Zamiast kas
A na ich wniosek zastępców dyrektora i głównych księgowych.