Policjanci przyłapali zastępcę redaktora naczelnego Gazety Wyborczej Lublin na nielegalnym wywożeniu śmieci – podał w Internecie tygodnik "Wprost”. Dziennikarz dostał 300 zł mandatu. Twierdzi jednak, że w workach była tylko trawa.
Dziennikarz nie ma sobie nic do zarzucenia i zaprzecza, że w workach były butelki. – W pobliżu mojej posesji w Zemborzycach nie ma kontenera na śmieci, więc nie miałem, co zrobić ze skoszoną trawą z przydomowego ogródka – tłumaczy się Jacek Brzuszkiewicz. – Uważam, że nic złego nie zrobiłem. Trawa nie jest szkodliwa dla środowiska, bo się rozkłada. Gdyby chodziło o inne śmieci, na pewno nie skończyłoby się tylko na mandacie. Ale dla mnie ta sprawa jest zamknięta.
Zgodnie z prawem każdy właściciel posesji musi mieć podpisaną umowę z przedsiębiorstwem wywożącym odpady.
– Ale w praktyce ludzie wolą wywieźć odpady nielegalnie, żeby uniknąć opłat – mówi Agata Tomaszewska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie. – My nie możemy wyciągać żadnych konsekwencji. Jeżeli mamy taki sygnał, przeprowadzamy kontrolę i przekazujemy tę sprawę gminie. Osobom, które nie mają podpisanej umowy jej władze mogą naliczyć karę w takiej wysokości, jak opłata za wywóz odpadków.
Brzuszkiewicz twierdzi, że ma umowę na wywóz śmieci. – Wspólnie z rodzicami podpisałem ją z firmą Kom-Eko, ponieważ sam produkuję za mało śmieci. Można to sprawdzić.
Małgorzata Bielecka-Hołda, redaktor naczelna GWL twierdzi, że nie zna sprawy i odmówiła komentarza do czasu rozmowy z dziennikarzem.