Nie będzie kontrowersyjnej szkliwiarni osadów na terenie miejskiej oczyszczalni ścieków. Tak zdecydował prezydent Lublina.
Nerwowa atmosfera panowała od samego początku dzisiejszej sesji Rady Miasta. Kilkunastu mieszkańców dzielnicy Hajdów przyszło protestować przeciw planom budowy zakładu, w którym osady z oczyszczalni ścieków przerabiane byłyby na szklane granulki dla przemysłu budowlanego.
- Jak mamy wierzyć, że taka szkliwiarnia nie będzie śmierdzieć, skoro już teraz słyszymy, że oczyszczalnia nie śmierdzi, a jest inaczej - denerwuje się Magdalena Kamińska, mieszkanka Hajdowa. - Nie pomagają nawet szczelne okna - skarży się Karolina Nizioł. - Najgorzej jest nocami i w soboty. Okna nie można otworzyć, bo to jakbyśmy spali przy szambie.
Szkliwiarnia była jednym z pomysłów na przetworzenie osadów, których na Hajdowie powstaje dziennie aż 35 ton. Ten i kilka innych wariantów znalazło się w projekcie przebudowy oczyszczalni, na którą MPWiK chce dostać unijne dotacje. Ale wodociągi muszą powiedzieć UE, co zrobią z osadami.
Szef MPWiK twierdzi, że szkliwiarnia to lepsze wyjście, niż zwykłe spalanie osadów w piecach obcych firm. - Pytaliśmy o to w wielu miejscach - mówi Tadeusz Fijałka, prezes MPWiK. - Nie wyszło nam z Energetyką Łęczyńską, cementownia w Rejowcu odmówiła, rozmawiamy z Cementownią "Chełm”. Mamy propozycję z elektrowni w Kozienicach, ale tam jest bardzo daleko - rozkłada ręce Fijałka. I dodaje, że spalanie to metoda gorsza, bo z osadów zostanie jeszcze 30 proc. popiołu.
Mieszkańców to nie przekonuje. - Niech budują zakład tam, gdzie nie ma ludzi. Albo niech nas wysiedlą, zapłacą i pozwolą żyć gdzie indziej - oburza się Andrzej Bereza. - Nie dopuścimy do budowy. Będziemy blokować ulicę Turystyczną.
Gorąco było przez półtorej godziny. Tyle trwały zakulisowe rozmowy radnych, prezydenta i MPWiK. Mieszkańcy tracili cierpliwość. - Urywamy się z pracy, żeby tu przyjść, a wy nic nie robicie! - padało z widowni.
Pod naciskiem prezydenta Fijałka zmienił zdanie i zrezygnował ze szkliwiarni. - Poszukamy innych metod - zapowiada. Ale zastrzega, że osłabia to szanse na dotację, bo Unia może uznać, że wożenie osadów do spalarni nie jest kompleksowym rozwiązaniem. Jakie były argumenty Wasilewskiego? - Nie powiem - ucina Fijałka.
- Jestem właścicielem MPWiK w imieniu mieszkańców i to ich reprezentuję - mówi prezydent Adam Wasilewski. I dodaje, że sprawę chce załatwić inaczej, rozwiązując równocześnie problem osadów i zwykłych śmieci. Lekarstwem miałaby być plazmowa spalarnia, gdzie w temperaturze 5 tys. stopni Celsjusza odpady rozkładają się na proste substancje, a uzyskane tak metale ciężkie można sprzedać do hut. - Mam inwestorów, którzy chcą budować taki zakład - mówi Wasilewski i zapewnia, że zakład stanąłby z dala od domostw. Gdzie - nie ujawnia.
Radni zdecydowali dzisiaj, że w ciągu pięciu lat MPWiK dostanie od miasta 50 mln zł, by spółka mogła dostać unijne dotacje na budowę 78 km nowych sieci, m.in. do dzielnicy Głusk, Abramowic, Rudnika, Sławina, Szerokiego, Węglina i Wrotkowa.