IPN potwierdził dziś w sądzie, że poseł Edward Wojtas, (PSL) nie był współpracownikiem służby bezpieczeństwa. Przed rokiem instytut podał, że poseł był zarejestrowany jako TW "Marek".
Na polecenie sądu IPN przysłał informację, że ludowiec - pomimo formalnej rejestracji - nie był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL.
Dzisiaj Wojtas opowiadał w sądzie o swoich spotkaniach z Janem K., oficerem SB. Po raz pierwszy esbek przyszedł do niego do siedziby lubelskiego Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Było to w 1986 albo 1987 roku.
- To było przed wizytą Jana Pawła II w Polsce - opowiadał poseł. - Byłem pytany czy nie zaobserwowałem jakiś zagrożeń dla bezpieczeńtwa państwa.
Wojtas twierdzi, że nie podpisał lojalki, ani nie przyjął od esbeka pieniędzy. Podpisał tylko oświadczenie, że rozmowę zachowa w tajemnicy.
- To był już schyłek tamtego systemu i nikt przy zdrowych zmysłach nie podejmowałby się współpracy - tłumaczył.
Poseł opowiadał, że tego samego esbeka spotkał po trzech latach na ulicy. Mężczyzna zaproponował mu oddanie podpisanego wcześniej oświadczenia. Potem przyniół mu je do domu.
- O tym że zostałem zarejestrowany jako tajny wpółpracownik dowiedziałem się przed rokiem z publikacji IPN - dodał. - To był dla mnie szok.
Na następnej rozprawie - 6 stycznia - sąd przesłucha byłego esbeka, z którym rozmawiał Wojtas. Zrobi to na wniosek prokuratora z IPN.
- Uważamy, że poseł złozył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, ale to sąd wyda wyrok - powiedział prokurator Daniel Załuski.
dj