"Mama, mama” - powtarzał wczoraj 11-miesięczny chłopiec, przytulając się po raz pierwszy w życiu do swojej biologicznej matki.
- To było niesamowite, trzymałam go w ramionach, karmiłam, a on się do mnie uśmiechał. Nie możemy się doczekać, kiedy go zabierzemy do domu i będziemy razem - nie kryła łez po spotkaniu z synem Madzina.
W południe wraz z nią i jej dziećmi podjechaliśmy pod jeden z budynków należących do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdyni. - Nie mogę się już doczekać - mówiła 9-letnia siostra chorego na mukowiscydozę malca. Jechała 8 godzin, by po raz pierwszy w życiu zobaczyć swojego braciszka.
- Dotychczasowa opiekunka dziecka nie życzy sobie obecności dziennikarzy - zatrzymała nas przed drzwiami kierowniczka ośrodka. Mimo że dzień wcześniej pani Ola z Gdyni w telefonicznej rozmowie zgodziła się na to spotkanie.
Panią Olę próbowała przekonać do zmiany decyzji jej matka. - Uważamy, że powinna się zgodzić na zdjęcie Jasia z mamą. My nie mamy nic przeciwko temu - mówiła kobieta. Bez skutku.
- Nawet się nie pożegnała z nami - dziwiła się Madzina. Z dotychczasową opiekunką syna rozmawiała o chorobie Jasia, o sposobach jego pielęgnacji, odżywianiu.
- Trzymałam go na rękach - przeżywała córka Madziny. Wraz z bratem przywiozła Jasiowi w prezencie zabawki.
Tymczasem pomoc w wychowaniu Jasia zaoferowała Fundacja Ryszarda Krauzego. - Założyliśmy subkonto dla Jasia - mówi Bartosz Jałowiecki z fundacji. - W tym tygodniu powinny tam trafić pieniądze. Zostaną przeznaczone na leczenie oraz rehabilitację chłopca. Zobowiązaliśmy się przez 10 lat łożyć na ten cel.
Madzina złożyła wniosek o mieszkanie socjalne w Lublinie. Sprawa jest rozpatrywana.