w postaci wysokich premii.
Kontrola, którą lubelska Delegatura NIK przeprowadziła w kasie chorych w zakresie gospodarowania pieniędzmi na wynagrodzenia w 2000 roku wykazała wiele nieprawidłowości. Znacznie przekroczono plan wynagrodzeń. Najpierw Rada LRKCh ustaliła go na poziomie 8,3 mln zł, potem zwiększyła do 9,2 mln zł. A tak naprawdę wydano 9,7 mln zł, czyli o 532 tys. zł więcej. Dlaczego? Z powodu zatrudniania w kasie chorych kolejnych osób. Na początku 2000 r. pracowało ich tam 183, pod koniec już 223. Najwięcej ludzi przybyło w Departamencie Kontroli Kasy. Zdaniem NIK wzrost był nieuzasadniony. Nie wiadomo też, po co utworzono tzw. Departament Lublin, zatrudniając w nim 8 osób.
Wyrzucono w błoto 120 tys. zł, zawierając umowy zlecenia i o dzieło z osobami spoza kasy. Dwie umowy (na 6,5 tys. zł) podpisano na opracowanie procedur opisu stanowisk pracy, inną (na 14 tys. zł) na opracowanie dwustronicowego personalnego kwestionariusza. 24 tys. zł zgarnął zleceniobiorca za opracowanie dokumentacji związanej z zamówieniami publicznymi, mimo że kasa chorych zatrudnia do tego typu prac specjalistów.
W LRKCh naliczono aż 30 różnych dyrektorów: oddziałów, departamentów i biur. Na czele zarządu stała wtedy dyr. Krystyna Radecka, którą 1 marca br. zastąpił Adam Borowicz, były dyrektor SPSK nr 1 w Lublinie (tam zarabiał 5 tys. zł).
Z chwilą wejścia w życie ustawy kominowej, tj. od 1 czerwca 2000 roku, zmniejszono wysokość wynagrodzeń dyrekcji i członków zarządu. Pensję dyrektora obniżono z 11,5 tys. do 8 tys., zastępców z 9,9 tys. do 7,5 tys., członków zarządu z 8,2 tys. do 7 tys.
Ale na nowe prawo znalazł się sposób. Ustawa "kominowa” stanowił, że członkom zarządu przysługuje wyłącznie wynagrodzenie miesięczne. Tymczasem ówczesna Rada LRKCh przyznała (uchwałą z lipca 2000 r.) 6 członkom zarządu dodatkowe wynagrodzenia. Były to premie półroczne, na które poszło w sumie 71 tys. zł. Na głowę daje to średnio 11,8 tys. zł. NIK ma zastrzeżenia także do nagród (56 tys. zł) za sporządzenie sprawozdania finansowego za 1999 rok oraz do premii uznaniowej dla pracowników, na którą wydano 103 tys. zł.
Po kontroli NIK zaleciła, aby gospodarować pieniędzmi w granicach planu finansowego i zweryfikować zatrudnienie. - Zreformowałem siatkę płac - powiedział nam A. Borowicz. - Zlikwidowałem nagrody, premie, ryczałty samochodowe. Jeszcze w br. zredukuję zatrudnienie z 220 osób do 210. To wystarczy, aby obsłużyć 2 mln 85 tys. ubezpieczonych w naszej kasie. Dostosujemy się do zaleceń Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, aby zamrozić przyszłoroczny fundusz wynagrodzeń na poziomie tegorocznego, który wynosi 9,5 mln zł. Teraz jesteśmy poniżej tego planu dlatego myślimy, aby zaoszczędzone pieniądze przekazać na lecznictwo.