Już kilkadziesiąt metrów przed sceną nie było jednego, wolnego miejsca. Wreszcie, o godz. 23, na scenie pojawił się "On”.
Na ponad dwie godziny
Tłum przed barierkami skakał, falował i śpiewał. Co jakiś czas ktoś wskakiwał na ręce ludzi i unoszony lądował po drugiej stronie barierki, gdzie natychmiast zabierany przez ochroniarzy był odprowadzany do wyjścia. Koncert skończył się po pierwszej w nocy, ale impreza trwała dalej. Ludzie siedzieli w ogródku piwnym, czy po prostu na trawie. - Szkoda tylko, że piwo się skończyło - narzekał Arek Jeżyński, student historii UMCS. - Ale koncerty były rewelacyjne. I było bezpiecznie, bo ochrona szybko się uporała z jakimiś dresiarzami.
W sobotę była kozienaliowa powtórka z rozrywki. O godz. 18 wystartowały Floory. Potem Sezamkowa i Harlem. Występy można było oglądać na trzech wielkich telebimach, które przywiozła ze sobą gwiazda wieczoru, zespół Lombard. - Jestem ciekawa ich koncertu, bo grają nowe kawałki i podobno robią ciekawy show na scenie - mówiła Agata Jończyk z Wydziału Chemii.
Tak też było. Nowoczesne brzmienia. Sporo elektroniki i grafiki komputerowej z teledyskami zdominowały występ Lombardu. Ostatni kozienaliowy koncert zakończył się przed godz. 2 w nocy.