Pierwszy raz od 50 lat kiła zaczęła rosnąć w siłę. Rozprzestrzenianiu się choroby sprzyja niewierność w związkach, wybuch syfilisu za wschodnią granicą oraz zaprzestanie profilaktyki, czyli słynnego WR.
Syfilisem jest zakażonych trzykrotnie więcej osób niż HIV. Szacuje się, że co roku na kiłę zapada kolejne 10 tys. Polaków. Tego roku liczba infekcji może być jeszcze większa. - A przecież nie wszystkie przypadki chorób przenoszonych drogą płciową są rejestrowane. Lekarze, szczególnie z gabinetów prywatnych, nie dopełniają obowiązku zgłaszania zachorowań - mówi prof. Sławomir Majewski, dyrektor Centrum Diagnostyki i Leczenia Chorób Przenoszonych Drogą Płciową w Warszawie. - Zakażeni nie chcą też ujawniać personaliów partnerów seksualnych, nie mówią im, aby się zgłosili do lekarza.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że ma kiłę. Pierwsze jej objawy - owrzodzenie na narządach płciowych, wysypkę na ciele, objawy grypowe - lekceważą, bo po kilkunastu dniach dolegliwości mijają.
Profesor Majewski dodaje, że w ubiegłym roku przebadano 100 tys. osób na choroby weneryczne. To 70 proc. badań wykonywanych 5 lat temu, a jedynie 15 proc. badań sprzed 10 lat.