Zbigniew Głowacki od wczoraj nie jest już szefem lubelskiej policji. Dymisję złożył w Warszawie na ręce komendanta głównego
- Rezygnacja została przyjęta przez ministra spraw wewnętrznych i administracji - mówi Paweł Biedziak, rzecznik prasowy KGP. - Nie jest pan zaskoczony decyzją komendanta Głowackiego? - Można się było tego spodziewać. Komendant główny miał do niego zastrzeżenia. - Jakie? - Między innymi za brak nadzoru.
Chodzi o afery, które od kilku miesięcy wstrząsały komendą wojewódzką. Na początku roku z szafy wydziału dochodzeniowo-śledczego zginęły pieniądze. 40 tys. zł. Według policji złodziej wywodził się z jej grona. Sprawca kradzieży do dziś nie jest znany. Wkrótce samobójstwo popełnił jeden z policjantów wydziału. Funkcjonariusze narzekali, że w lubelskim garnizonie panują złe stosunki. Za odwołaniem komendanta opowiadały się związki zawodowe. Ireneusz Sekuła, przewodniczący ZW NSZZ Policjantów, zainteresował sprawą rzecznika praw obywatelskich, który sporządził negatywny dla komendanta raport. Z kolei kontrola KGP wypadła pozytywnie. - Ale tylko pod kątem osiągnięć komendy w kwestii poprawy bezpieczeństwa - podkreśla Biedziak. - Zastrzeżenia budził głównie nadzór nad podwładnymi.
Zbigniew Głowacki był wczoraj nieuchwytny. A rzecznik KWP podinsp. Bibianna Bortacka nie chciała sprawy komentować.