W wypadku na Roztoczu w rozbitym polonezie zginęła jedna osoba. Druga przeżyła. Podczas przesłuchania świadek stwierdził, że samochodem kierowała ofiara. Policjanci mieli jednak co do tego wątpliwości. Na podstawie komputerowej symulacji wypadku okazało się, że za kierownicą siedziała osoba, która przeżyła wypadek.
- Dane zebrane na miejscu zdarzenia wprowadziliśmy do komputera - mówi kom. Mirosław Kędzierski z wydziału analiz wypadków drogowych. - Skupiliśmy się przede wszystkim na analizie przemieszczania się osób w samochodzie w momencie zderzenia. Na tej podstawie podważyliśmy opinię świadka. To on prowadził samochód. Świadczą o tym obrażenia ciała.
Symulację wypadku prowadzi się w sytuacjach, kiedy istnieją rozbieżności w ocenie ich przyczyn. Są też dowodem dla sądu.
- Im więcej mamy danych, tym większe prawdopodobieństwo idealnej rekonstrukcji wypadku - tłumaczy Kędzierski. - Pod uwagę bierze się nie tylko typ i markę samochodu, ale również jego wyposażenie (np. czy posiada ABS), warunki pogodowe, nawierzchnię itp.
Laboratorium prowadzi tego rodzaju eksperymenty od 7 lat. Wraz z kom. Kędzierskim analizy wykonuje także nadkom. Tomasz Chwiejczak. Program, którym się posługują, nie odbiega od europejskich standardów. Jedyną jego wadą jest cena. Kosztuje 15 tys. zł. Ale w tym roku zakup sfinansował ZUS.