Miejscy urzędnicy zbyt drastycznie ograniczyli ruch pojazdów w sąsiedztwie domu zastępcy prezydenta. Do takiego wniosku doszła Komisja Rewizyjna Rady Miasta. I przyznała rację przedsiębiorcy, który ze Stanisławem Ficem jest skonfliktowany od lat.
- Znaki utrudniają mi działalność - mówi Stanisław Osuch, właściciel zakładu. - Musimy łamać prawo. Mój kierowca był już ze dwa razy za to karany. Ale przecież nie zwolnię ludzi i nie zamknę firmy - podkreśla. Twierdzi, że za wszystkim stoi Stanisław Fic, z którym jest skonfliktowany. - Gdy tu nie mieszkał, nikomu mój zakład nie przeszkadzał - podkreśla.
- Skargi trafiały do nas jeszcze za poprzedniego prezydenta - przekonuje Iwona Blajerska, rzecznik Ratusza. - Prezydent Fic sam odsunął się od wszelkich spraw związanych z jego osiedlem.
Na działalność magistratu Osuch poskarżył się Radzie Miasta. Skarga ma być rozpatrzona w czwartek. Już wiadomo, że Komisja Rewizyjna RM rekomenduje radnym, by przyznali rację przedsiębiorcy. - Nie tylko o zakład tu chodzi - wyjaśnia jej przewodniczący Zdzisław Drozd. - Wiele aut osobowych ma większą masę i niedopuszczalne jest, by mieszkańcy nie mogli dojechać do swoich domów ulicą, którą przed laty budowali w czynie społecznym.
W sprawie chodzi nie tylko o znaki drogowe. Spór Osucha z Ficem, najsłynniejszy konflikt sąsiedzki w Lublinie, trwa już dwa lata. Jakiś czas temu sąsiad Fica wystawił przed dom ogrodowe krasnale wypięte pośladkami w stronę domu zastępcy prezydenta. W lipcu zeszłego roku na Hiacyntowej stanął samochód ze zdjęciem Fica i napisem "Tu można pluć”.
A trzy tygodnie temu na dwóch posesjach zawisły świńskie łby. - Co ja poradzę, że prezydent jest wrażliwy na świński ryj? - ironizuje Osuch. - W sklepie mięsnym też są ryje, i co? Rażą kogoś?
Fic konfliktu komentować nie chce.