KUL i Instytut Europy Środkowo-Wschodniej wystąpiły wczoraj z kolegium polsko-ukraińskiego. To oznacza, że powołanie wspólnego uniwersytetu obu krajów jest praktycznie niemożliwe.
– Na wniosek prof. Jerzego Kłoczowskiego (pomysłodawcy i założyciela EKPiUU) Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, którym kieruje, wystąpił z kolegium. Wniosek profesora poparł KUL i także wystąpił – mówi dr Włodzimierz Osadczy, kanclerz EKPiUU. – Te dwie instytucje nie uczestniczą już w kolegium.
To przełom w sprawie powołania polsko-ukraińskiego uniwersytetu, który miał powstać na bazie kolegium. Taką obietnicę składali wiele razy prezydenci obu krajów. A dwa lata temu premierzy Polski i Ukrainy podpisali deklarację w tej sprawie. Od tamtej pory nad powołaniem uczelni pracują przedstawiciele ministerstw nauki obu krajów. Bez efektów.
Kolegium od początku działa z wielkimi problemami. Jego słuchacze studiują na obu lubelskich uczelniach, bo placówka nie ma i wciąż nie może uzyskać osobowości prawnej. Jest też kłopot z finansowaniem: Polacy dają zdecydowaną większość pieniędzy. – Nie jest tajemnicą, że od dłuższego czasu ta inicjatywa kuleje – przyznaje dr Osadczy.
Dwie z trzech polskich instytucji uczestniczących w kolegium straciły cierpliwość. – To czas, żeby zastanowić się nad przyszłością i dalszymi krokami – mówi Osadczy. – Wczorajsza decyzja powoduje, że perspektywa powołania uniwersytetu znacznie się oddala.
– Być może rzeczywiście sytuacja wymagała drastycznych rozwiązań i innego spojrzenia – mówi Beata Górka, rzecznik KUL. Ale zaznacza, że oficjalne stanowisko uniwersytetu poznamy dzisiaj, po powrocie do Lublina delegacji uczelni.
Nowy rok akademicki miało rozpocząć w najbliższy w czwartek 111 słuchaczy kolegium. Co z nimi? – W tej kwestii na razie nic się nie zmieni – mówi Osadczy. – Studenci będą uczestniczyli normalnie w zajęciach.