Palikot zapewniał: Nie znam ludzi, którzy wpłacili na moją kampanię wyborczą, a później dostali pracę w lubelskim Ratuszu. Tymczasem jedna z zatrudnionych tam urzędniczek wcześniej prowadziła biuro jego fundacji.
Przy okazji umorzonego śledztwa okazało się, że na konto Platformy Obywatelskiej - ze wskazaniem Janusza Palikota - wpłaciło pieniądze 10 osób, których dochody nie pozwalały na darowizny rzędu kilkunastu tysięcy złotych. W większości byli to studenci lub ludzie świeżo po studiach.
Trzy z nich za prezydentury Adama Wasilewskiego (PO) dostały pracę w Urzędzie Miasta w Lublinie. Wszystkie zaprzeczyły, że wpłaty na Palikota pomogły im zdobyć pracę. Prezydent zapewniał: Dostali pracę, bo wygrali konkursy.
- Z żadną z tych osób nigdy się nie widziałem - twierdził 3 kwietnia w Panoramie Lubelskiej Janusz Palikot.
Wśród osób, które wpłacały pieniądze na kampanię Palikota, a teraz pracują w lubelskim magistracie, jest Agnieszka P. Poseł powinien ją dobrze pamiętać. Prowadziła biuro w Fundacji Janusza Palikota od czerwca 2005 do listopada 2005. Swój zawodowy dorobek wpisała w życiorysie złożonym w Urzędzie Miasta.
- Nie pracowałam w Fundacji Janusza Palikota - stwierdziła najpierw Agnieszka P. (w kancelarii prezydenta zajmuje się kontaktami z organizacjami biznesowymi). I wczoraj odmówiła spotkania w sprawie życiorysu. Przez sekretarkę poprosiła o maila z pytaniami.
"Z tego co pamiętam współpracowałam z Fundacją Janusza Palikota na zasadzie wolontariatu, pomagałam przy prowadzeniu biura” - odpisała.
O powiązaniach urzędniczki poinformowało wczoraj lubelskie Prawo i Sprawiedliwość.
- Minister Julia Pitera zapowiedziała, że jeśli poseł Palikot kłamał, to poniesie konsekwencje. Trudno uwierzyć, że nie znał osoby, która prowadziła biuro w jego fundacji - mówił dziennikarzom poseł Tomasz Dudziński z PiS.
Janusz Palikot nie odpowiedział na nasze telefony i SMS-y.