Na przystankach nie ma już śladu po informacjach o wieczornych kursach autobusów wracających ze swych tras do zajezdni. Teoretycznie: kierowcy mają obowiązek zabierać po drodze pasażerów. Praktyka: nikt o kursach nie wie i pasażerów brak. Ale nawet gdyby byli - kierowcy i tak się nie zatrzymują.
Mowa o kursach autobusów wyjeżdżających z zajezdni na swoje trasy oraz wracających z miasta do zajezdni. Tak rano, jak i wieczorem ich kierowcy mają obowiązek zabierać pasażerów czekających na przystankach.
Jeszcze w czasie wakacji obok rozkładów jazdy wisiały kartki o enigmatycznej treści: "W godzinach 4.30 do 6.30 i 18.30 do 23.30 na przystanku zatrzymują się następujące linie dojeżdżające i zjeżdżające do zajezdni”. Trzeba było uzbroić się w cierpliwość. I liczyć na łaskę kierowców, bo zatrzymywali się nieliczni nawet, jeśli widzieli czekających ludzi.
Po ostatniej zmianie rozkładów jazdy kartki znikły z przystanków. - I teraz nie wiadomo, czy można wsiadać do "zjazdówek”, czy nie można na nie liczyć - mówi pan Adam, mieszkaniec Bronowic. Bywa, że wieczorem musi wracać do domu z Czubów. - Autobusy wcale się nie zatrzymują.
- Nic mi o tym nie wiadomo - mówi zaskoczony Grzegorz Jasiński, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, pytany o to, dlaczego informacje zniknęły z przystanków. Po szczegóły odsyła do rzecznika prasowego.
- Kierowcy nadal muszą zatrzymywać się w trakcie kursów do zajezdni i z powrotem. Mają to zapisane w rozkładach jazdy. A informacje zdjęliśmy z przystanków uznając, że mieszkańcy przyzwyczaili się już do tych kursów - mówi Stanisław Wojnarowicz, rzecznik MPK. I przyznaje. - Mamy skargi, że kierowcy nie zawsze się zatrzymują.