Emeryt z Lublina od dwóch miesięcy nie może korzystać ze swojej łazienki. Hudraulik, który miał usunąć usterkę, okazał się parataczem. oszkodowany zgłosił sprawę policji.
Minęło kilka dni. Wyciek wysechł, więc mężczyzna znów wezwał fachowca. - Hydraulik zażądał 700 zł za swoją robotę, zakup i wymianę muszli klozetowej oraz wymianę wodomierza - mówi Jan Psionka. - Zapłaciłem i czekałem na naprawę usterki. W międzyczasie okazało się, że woda wycieka także ze ściany. Fachowiec rozkuł więc kafelki, żeby dostać się do rur. Wziął dodatkowo 300 zł i zostawił wielką szparę. A ja czekałem na kolejną wizytę. I na zamontowanie muszli klozetowej.
W międzyczasie mieszkaniec bloku przy ul. Mireckiego dzwonił kilka razy do hydraulika, aby tamten dokończył robotę. Wreszcie przyjechał. Ale inny fachowiec. Z pianką uszczelniającą, którą "zaszpachlował” wykutą w ścianie wyrwę. - Policzył sobie za to 14 zł - mówi Psionka. - Nie zapłaciłem, bo przecież dałem już tysiąc złotych temu pierwszemu. Do dziś fachowiec nie przyjechał, muszli nie zamontował.
Hydraulik w rozmowie z nami twierdził, że naprawę wykonał. - Nie mogłem z tym klientem dojść do porozumienia, dlatego nie chcę go więcej widzieć - mówi Maciej C. - Założyłem wodomierz i część instalacji, za co wziąłem 700 zł.
Pan Jan zawiadomił o sprawie policję, bo poczuł się oszukany. - Mamy takie zgłoszenie - potwierdza Witod Laskowski z lubelskiej policji. - Wyjaśniamy sprawę.
Sprawą zainteresowaliśmy też miejskiego rzecznika konsumentów. - Poszkodowany może złożyć skargę do nas lub do inspekcji handlowej - podpowiada Lidia Baran-Ćwirta. - Zdarza się nam interweniować w takich sprawach. Bo często zakres robót oraz ich koszt mijają się z oczekiwaniami klientów. Najlepszym wyjściem jest spisać umowę pisemną na wykonanie usługi. I nie płacić fachowcowi przed naprawieniem usterki.