Wszyscy dziekani i prorektorzy UMCS dostali na Gwiazdkę laptopy. Zapłaciła uczelnia. I to sporo, bo każdy z komputerów kosztował ok. 4 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć koszt oprogramowania. Łącznie uniwersytet wydał na to ponad sto tysięcy zł. Mimo że władze uniwersytetu zarządziły na całej uczelni oszczędności.
Laptopy dostało 16 osób – wszyscy prorektorzy, dziekani wydziałów oraz kanclerz. Niektórzy będą musieli uczyć się obsługi sprzętu od podstaw. Inni mają już doświadczenie w pracy z przenośnymi komputerami.
– Wcześniej miałam prywatnego laptopa – tłumaczy prof. Elżbieta Skrzypek, dziekan Wydziału Ekonomicznego. – Teraz mam dwa. Jeden w domu, drugi w pracy – dodaje. W identycznej sytuacji jest prof. Stanisław Michałowski, dziekan Wydziału Politologii. – I nie widzę w tym żadnej sensacji – mówi.
Po co dziekanom i prorektorom laptopy, skoro każdy z nich ma służbową komórkę i komputer na biurku? – Chodzi o usprawnienie systemu komunikacji na uczelni – przekonuje rektor UMCS prof. Wiesław Kamiński. – Do tej pory były pewne problemy z koordynacją wszystkich posiedzeń komisji i kolegiów z udziałem dziekanów. Teraz to się zmieni. Informacje i dokumenty między władzami uczelni będą przepływały znacznie szybciej niż wcześniej.
– U nas jakoś nie ma z tym problemów, chociaż dziekani nie mają służbowych laptopów – mówi Artur Lampart, rzecznik Uniwersytetu Warszawskiego. Przenośnych komputerów swoim władzom nie kupił też Uniwersytet Jagielloński ani Katolicki Uniwersytet Lubelski. – Widocznie UMCS ma tyle pieniędzy, że władze uczelni stać na taki zakup – usłyszeliśmy na jednej z lubelskich uczelni.
Problem w tym, że sytuacja finansowa UMCS nie jest rewelacyjna. Nowe władze zarządziły oszczędności na wszystkich wydziałach i w funkcjonowaniu administracji. – Rzeczywiście zaciskamy pasa – przyznaje rektor Kamiński. – Ale jednocześnie chcemy poprawić jakość pracy uczelni. Zakup laptopów na temu służyć.