Pielęgniarki, które obciążyły lekarkę z Nowodworu (powiat rycki), oskarżoną o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka, zostały przez nią zwolnione z pracy. Lekarka tłumaczyła im, że wygasa kontrakt przychodni z kasą chorych. Okazuje się, że ośrodek działa dalej, ale... z nowym personelem.
1 października 2001 roku z ośrodka zdrowia w Nowodworze karetka pogotowia zabrała pięcioletniego Daniela. Dziecko zaczęło się dusić po otrzymaniu zastrzyku, który przepisała lekarka. Pielęgniarki bały się, że wina za to co się stało spadnie właśnie na nie. -Postanowiłyśmy skopiować historię choroby - mówi Urszula Bornowska, jedna z pielęgniarek.
Kopia trafiła na policję. Gdy prokuratura zażądała oryginalnej dokumentacji lekarskiej z ośrodka okazało się, że różni się z tą, którą dostarczyły pielęgniarki. Z dokumentacji ośrodka zniknęły zapisy, które świadczyły na co dziecko było uczulone.
Prokuratura, m.in. w oparciu o dowody uzyskane dzięki pielęgniarkom, oskarżyła lekarkę o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka poprzez podanie leku podobnego do tego, na które było uczulone i sfałszowanie dokumentacji lekarskiej. Jesienią ub. roku zmarł wspólnik lekarki i kierownik ośrodka. Niedługo potem - 28 listopada ub. roku Zofia Walasek i Urszula Bornowka dostały od lekarki - już szefowej ośrodka - wypowiedzenia z pracy. Podała w nich, że nie zawarła umowy najmu na ośrodek zdrowia oraz, że pod koniec roku wygasa kontrakt z Lubelską Regionalną Kasą Chorych. Z dwoma kolejnymi pielęgniarkami lekarka nie przedłużyła umów o pracę.
Pod koniec roku umowę najmu bez problemów przedłużył też SP ZOZ w Rykach, który jest właścicielem budynku.
Kasa chorych uznała, że nie może się mieszać w sprawy dotyczące zwolnień pielęgniarek.
Pielęgniarki wystąpiły do sądu pracy domagając się odprawy bądź sprostowania świadectwa pracy. Sąd jeszcze nie rozpoznał pozwów pielęgniarek. Do tej pory nie ruszył też proces karny lekarki, który ma się toczyć przed sądem w Rykach.