78-letnia kobieta ma zmasakrowaną twarz. Przeszła operację, podczas której lekarze przyszyli jej oderwany nos. Pies trafił na obserwację. To już ósmy przypadek pogryzienia na Lubelszczyźnie w tym roku.
Karetka przywiozła pacjentkę do izby przyjęć SPSK nr 1 w Lublinie. Dwie godziny trwał zabieg zszywania ran. Dr Adam Nogalski, który operował poszkodowaną, powiedział nam, że kobieta miała zmasakrowaną twarz. - Liczne i bardzo poważne rany kąsane na całej twarzy. Nos był prawie oderwany - dodał.
Po operacji pacjentkę przeniesiono do Kliniki Chirurgii Urazowej tego szpitala. Kiedy kobieta odzyskała przytomność, powiedziała, że chciała odebrać psu kość. I wtedy ją zaatakował. - Pies mógł być wadliwie ułożony - komentuje prof. Halina Kowalska-Pyłka, prezes lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. - Ale kobieta także popełniła błąd. Skoro nie była jego właścicielką, nie powinna mu zabierać kości. Zdarza się bowiem, że psy atakują, gdy zabiera się im pożywienie. Chyba że robi to właściciel. A ta pani nim nie była.
Wczoraj na miejscu zdarzenia widać było jeszcze wyraźną kałużę krwi. - To był łagodny pies - dziwią się sąsiedzi. - Nawet dzieci się z nim bawiły.
Na miejsce przyjechali także pracownicy schroniska dla zwierząt na Majdanku, którzy zabrali psa na obserwację. Wcześniej wystrzelili do niego ze strzelby nabojem ze środkiem usypiającym. - To już drugi pies w Lublinie w tym miesiącu, którego zabieramy na obserwację - mówi Sławomir Gnaś, który ze swoim bratem Stanisławem zajmuje się łapaniem psów. - Poprzednio zabieraliśmy psa z ul. Krochmalnej.
Doberman najprawdopodobniej był szczepiony. Policja skontaktowała się wczoraj z jego właścicielem.