Lubelski Klub Jeździecki ma coraz mniej czasu, by dogadać się co do swojej dalszej obecności na terenach nad Bystrzycą. W sobotę wygasa umowa, dzięki której korzysta z nieruchomości
– Podtrzymujemy to stanowisko – stwierdza Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. Teren ma zostać powierzony w zarząd Miejskiemu Ośrodkowi Sportu i Rekreacji, który jest należącą do miasta spółką. – A to, czy klub jeździecki pozostanie w tym miejscu, czy nie, byłoby już decyzją MOSiR – dodaje Krzyżanowska.
– Na razie trwają jeszcze rozmowy – mówi Miłosz Bednarczyk, rzecznik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. – Poprosiliśmy LKJ o wszystkie dokumenty, w tym finansowe. Chcemy poznać dokładny metraż budynków, czy też koszty utrzymania ośrodka. Te dane ma LKJ jako wieloletni gospodarz terenu. Przedmiotem naszych rozmów jest ewentualna dalsza współpraca z klubem – dodaje Bednarczyk i zastrzega, że szczegółów negocjacji nie może jeszcze ujawniać.
– Prowadziliśmy już takie rozmowy, mamy czekać na decyzję MOSiR i na tę chwilę nie wiemy nic więcej – stwierdza Monika Kozicka-Gradziuk, kierownik LKJ. – Nie mamy żadnej informacji, a w trakcie rozmów nie padła żadna konkretna propozycja, kompletnie nic nam nie powiedziano.
Działacze Lubelskiego Klubu Jeździeckiego wierzą, że dogadają się z miastem. – Byliśmy zapewniani, że konie tu zostaną, pozostaje tylko kwestia dogadania warunków – informuje Kozicka-Gradziuk. – Nie mamy alternatywnej lokalizacji, a i tak byłaby to długa i skomplikowana operacja logistyczna.
Tymczasem na najbliższej sesji Rady Miasta, 5 września, radni mają głosować nad bezprzetargowym wydzierżawieniem MOSiR-owi terenów zajmowanych przez LKJ. Miałaby to być dzierżawa na czas nieoznaczony. Bez zgody radnych prezydent mógłby samodzielnie wydzierżawić nieruchomość bez przetargu na okres do 3 lat.