Późną wiosną albo na początku lata w Lublinie powinny się odbyć pierwsze wyścigi konne. – Zostało nam do przygotowania 400 metrów toru – zapowiadają organizatorzy. Widzowie obejrzą wyścigi na stojąco – trybuny w przyszłym roku na pewno nie powstaną.
Na torze trawiastym rocznie mogłoby się odbyć trzydzieści gonitw. Największy problem przy budowie toru stanowi ustabilizowanie terenu, który jest podmokły. – To wina torfowiska, jakie tam występuje. Woda po deszczu nie jest do końca wchłaniana przez ziemię – wyjaśnia Andrzej Wójtowicz z prywatnej stadniny koni w Bełżycach, który pomaga przy organizacji toru w Lublinie. Z tego powodu wokół toru będzie usypana grobla, która odgrodzi bieżnię od terenów wokół Bystrzycy.
Organizatorzy zapowiadają, że wszystko będzie gotowe ostatecznie na początek lata. Nie oznacza to udogodnień dla widzów, którzy będą musieli śledzić wyścigi stojąc. LKJ nie planuje stawiać trybun, jak i budynków, gdzie można trzymać konie przed startem. – Można wynająć składane stajnie, u nas to powszechna rzecz, w przenośnych boksach można umieścić nawet 200 koni – zaznacza Marek Trela, dyrektor Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.
Pozostaje jeszcze problem konfliktu pomiędzy zarządem LKJ zaakceptowanym przez miasto, a grupą członków klubu, którzy nie akceptują tej decyzji. Sprawą zajmuje się Samorządowe Kolegium Odwoławcze.