– Kredyty są na bieżącą działalność – mówi Marcin Futyma, rzecznik prasowy marszałka województwa lubelskiego. – Do listopada szpitale muszą je spłacić. Z końcem czerwca rozpoczniemy monitoring spłaty.
O poręczenie lubelskiego marszałka ubiegało się sześć ośrodków. Ze względu na złą sytuację finansową odmówiono Okręgowemu Szpitalowi Kolejowemu w Lublinie, a Obwodowi Lecznictwa Kolejowego dlatego że jest postawiony w stan likwidacji.
Do końca ubiegłego roku szpitale nie miały większych problemów z zaciąganiem kredytów. Dopiero w tym roku banki zaczęły szpitalom odmawiać ze względu na bardzo złą sytuację finansową służby zdrowia. Boją się, że te nie będą w stanie spłacić pożyczek. Zażądały więc poręczeń od organów założycielskich szpitali, czyli od marszałka lub starosty. Jan Koszuta, zastępca dyr. ds. ekonomicznych w szpitalu w Chełmie, mówi, że szpital zwracał się do siedemnastu banków z prośbą o kredyt, ale tylko jeden się zgodził. I to za poręczeniem marszałka. – W ubiegłym roku łatwiej było o kredyt – dodaje. – Banki żądały jedynie poręczeń majątkowych. Kredyt, na który dostaliśmy poręczenie od organu założycielskiego spłacamy. Około 100 tys. zł miesięcznie.