Od wczoraj wszyscy pracownicy administracyjni lubelskiego UMCS muszą nosić imienne identyfikatory. A kierownicy mają ich rozliczyć z każdej przepracowanej godziny. - Na uczelni ma być dyscyplina - stwierdzili szefowie uniwersytetu.
To efekt pisma kanclerza UMCS wprowadzającego na uczelni obowiązkowe identyfikatory. Uczelnia miała przerwę świąteczno-noworoczną, więc w praktyce dokument zaczął obowiązywać od wczoraj. Plakietki z imieniem, nazwiskiem i funkcją muszą nosić wszyscy zatrudnieni w administracji i obsłudze technicznej uczelni, m.in. pracownicy dziekanatów, portierzy, sprzątaczki czy szatniarze.
Obowiązuje ich też drugie pismo kanclerza, które również właśnie wchodzi w życie. - Proszę o podjęcie niezwłocznie decyzji i czynności, które zapewnią pełne przestrzeganie postanowień Regulaminu Pracy dotyczących czasu pracy - napisał kanclerz Lech Bartkow. - Przypominam, że to na kierownikach jednostek organizacyjnych ciążą obowiązki związane z egzekwowaniem przestrzegania przez podległych pracowników czasu i dyscypliny pracy oraz odpowiedzialność za rejestrację i rozliczenie czasu ich pracy.
Szef Działu Spraw Osobowych uczelni będzie z tego rozliczał co najmniej raz w miesiącu. A wyniki zaważą na ocenach zatrudnionych. Dotyczy to wszystkich pracowników administracyjno-technicznych uczelni.
- Zapowiedziałem, że administracja uczelni będzie kompetentna, mniejsza i lepiej opłacana. I to będzie zrealizowane - podkreślał niedawno na naszych łamach rektor UMCS prof. Andrzej Dąbrowski. - Pismo kanclerza ma na celu poprawę wydajności pracy na uczelni - dodaje Joanna Reszko-Zygmunt, rzecznik UMCS.
Rektor zapowiada też, że uczelnia nie będzie przedłużała umów, które skończą się pracownikom administracji i obsługi. - Jeżeli ktoś przejdzie na emeryturę, to jego wynagrodzeniem i obowiązkami podzielą się pozostali pracownicy - mówi rektor.
To kolejny etap programu oszczędnościowego, który nowa ekipa rektorska wprowadza na UMCS od września. Zadłużenie największej uczelni w regionie sięga 50 mln zł.