Od rana trwa strajk okupacyjny w cukrowni Lublin. To odpowiedź cukrowników na podtrzymanie decyzji Krajowej Spółki Cukrowej
- Ale to nic nie dało. Dlatego zostaliśmy zmuszeni do zaostrzenia protestu - informuje Artur Kotyra, przewodniczący Komitetu Obrony Cukrowni. - Przystępujemy do strajku okupacyjnego. Będziemy w zakładzie do czasu, aż decyzja o likwidacji cukrowni zostanie odwołana.
Pracownicy cukrowni na ochotnika zgłaszali się do okupacyjnych dyżurów. Rozłożyli w zakładzie materace i koce. Przynieśli wodę i jedzenie. Powiadomili rodziny, że nie pojawią się w domu. Jak długo? - Tyle, ile będzie trzeba - odpowiada Mieczysław Siedlecki, który w cukrowni pracuje od 1971 roku. - Dziś przyszedłem do pracy z nadzieją, że wszystko będzie dobrze. Ale nie jest dobrze, dalej chcą nas zlikwidować. A na takie draństwo nie możemy pozwolić.
Do pracowników cukrowni dołączyły kobiety z fabryki cukierków "Pszczółka” i plantatorzy. Będą z nimi okupować zakład. - W rejonie cukrowni Lublin jest ponad 3 tys. plantatorów. Zamknięcie zakładu to dramat dla nich i dla ich rodzin. To skazanie rolniczego regionu na degradację - mówi Adam Bork, prezes Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Lublinie. - Nasza "Pszczółka” to część cukrowni. Obiecują nam co prawda, że nas nie zamkną, ale i tak nie opuścimy naszych kolegów z cukrowni - dodaje Jadwiga Oleszek z "Pszczółki”.
Cukrownicy rozpoczęli protest 11 grudnia po tym, jak Krajowa Spółka Cukrowa ogłosiła program restrukturyzacji, w ramach którego zaplanowano zamknięcie cukrowni w Lublinie. Cukrownicy zgodnie twierdzą, że to sabotaż gospodarczy. Złożyli wnioski do prokuratury oraz NIK, by zbadał tę sprawę.