Gdyby do księdza-spowiednika ustawili się wszyscy grzesznicy handlujący na bazarze pod lubelskim zamkiem,
aby podczas wielkanocnej spowiedzi wyznać swe grzechy popełnione wobec klientów, najliczniejszą grupę w długiej kolejce niewątpliwie stanowiłyby kobiety oszukujące na jajkach. "Wciskałam ludziom jaja fermowe, twierdząc, że to prawdziwe, z gospodarstwa” - biłyby się w piersi kolejne grzesznice.
"A czemu to robiłaś, córko?” - zapytałby spowiednik wychowany na fermowych jajach; ksiądz ze wsi znałby się na rzeczy, wiec naiwnych pytań by nie zadawał. "Bo ludzie wiedzą, co dobre i płacą za to dwa razy więcej”
ma zapewniony pobyt w piekle jak w banku.
Jeśli bowiem młoda matka, zatroskana o swe maleńkie, chorowite dziecko błaga przekupkę udającą kobietę ze wsi, aby tylko na pewno sprzedać jej "jajeczka najprawdziwsze, prosto z wiejskiej zagrody, broń Boże nie z fermy, bo dzidziuś jest na nie uczulony”, a ten wredny babsztyl bezczelnie sięga do koszyka z produktem fermowym i na Matkę Boską Częstochowską przysięga, ze jajeczka są jak najbardziej, prosto od chłopskiej kury - to na co taka oszustka zasługuje, jak nie na wieczne piekielne otchłanie?!
Po latach doświadczeń, licznych prób i błędów, posiedliśmy wiedzę, która pozwala nam
cieszyć podniebienia wspaniałym smakiem prawdziwych jajek od kur z gospodarstwa.
Tym, którzy owego smaku nie znają i którzy siłą rzeczy jajek prawdziwych od fermowych rozróżnić nie potrafią, możemy na wstępie wyjaśnić, iż jaja fermowe mają się do prawdziwych z grubsza tak, jak wino z Osmolic do markowego wina francuskiego lub jak miód sztuczny do spadziowego. To jest podstawowy powód, dla którego za jajko od prawdziwej, wolnej kury warto zapłacić nawet 50 groszy, a nie 20-25 jak w przypadku jaja od kury internowanej na fermie.
Internowanie - to główna przyczyna,
dla której kura znosi jaja o smaku dość odległym od smaku jaja. Internowanie kury nastąpiło w momencie, gdy właściciel kurnika, chcąc osiągnąć wyższe zyski, postanowił przerobić kury na maszynki do znoszenia jaj. W wyniku "postępu” hodowlanego doprowadził do tego, że ptak, do tej pory kierujący się instynktem, czyli przez jakiś czas znoszący jaja, by później siąść na nich i dochować się potomstwa, zajął się tylko produkcją jaj, dystansując w osiąganych wynikach ekonomicznych swego prymitywnego przodka.
"Postęp” wiązał się z radykalną zmianą sposobu bytowania ptaków - z przestronnego podwórka zostały zagonione do ciasnych klatek, dzięki czemu nie mogły już tracić sił na bezproduktywne spacerowanie, lecz musiały skupić całą swą energię na taśmowej produkcji jaj, osiągającej ok. 300 sztuk rocznie, czyli niemal 200 proc. dotychczasowej normy. Taka uwięziona, pozbawiona ruchu kura, faszerowana hormonami i nierzadko antybiotykami, to dla farmera
bardziej środek produkcji niż żywa istota.
Wielu z nas, jajojadów, gdyby nam zrobić wycieczkę na kurzą fermę, pewnie nigdy już jajka fermowego, a może w ogóle żadnego, do ust by nie wzięło. Są takie fermy, które wykorzystują kurze odchody w żywieniu... kur! Bo odchody są bogate w wapń, a wapń jest składnikiem skorupy - szkoda go marnować. Są fermy, które nie marnują też mięsa padłych ptaków - przecież to cenne białko, które ponownie można wpuścić w żywy obieg. Dzięki temu koszt wyprodukowania jajka się obniży. Są farmerzy, którzy nie mogąc sobie poradzić z kanibalizmem wśród ptaków, przycinają im dzioby, okaleczając i upośledzając je na całe życie. A są i tacy, którym kanibalizm nie przeszkadza - w końcu słabszy, a następnie martwy ptak też może być karmą...
Oczywiście,
trzeba oddać sprawiedliwość:
są i takie wielkie gospodarstwa towarowe, w których kury mają nie tylko cele, ale nawet spacerniaki i inne luksusy, i się wzajemnie nie konsumują, a materiał na skorupę otrzymują z zewnątrz. Ale większość ferm to po prostu ptasie obozy koncentracyjne.
I to też jest powodem, dla którego z żoną staramy się omijać fermowe jaja szerokim łukiem. Poza tym podstawowym - jaja fermowe po prostu nam nie smakują. Co jest łatwo wytłumaczalne: kura żyjąca na wolności odżywia się bardziej naturalnie, różnorodnie, korzysta ze słońca i powietrza, więc odwdzięcza się człowiekowi smaczniejszym produktem.