Zabawa w biurze odbyła się w ostatni piątek. Urzędnicy zostali po godzinach w biurze. Wyszli dopiero po godz. 22. W międzyczasie zorientowali się, że są zamknięci od zewnątrz. Żeby wydostać się z budynku musieli zadzwonić po koleżankę, która otworzyła kratę chroniącą klatkę schodową. Według naszych informatorów na planowanej od dawna imprezie wódka lała się strumieniami. Takie same relacje dotarły też do Kancelarii Prezydenta.
We wtorek szef BPM, Piotr Semeniuk złożył w Ratuszu raport ze zdarzenia. Stwierdził w nim, że z pracy wyszedł o godz. 18.15. Ale nie wyjaśnił, co działo się przez kolejne 4 godziny. Kancelaria Prezydenta zażądała kolejnego raportu. – Z notatki wynika, że podwładni Semeniuka po prostu pracowali do późna – mówi Krzysztof Łątka, pełnomocnik prezydenta miasta ds. organizacyjnych. Oświadczenie Semeniuka przeczy słowom jednego z pracowników biura. – Owszem, było takie spotkanie – potwierdzał nam we wtorek Iwo Weremko z BPM.
Raport ze zdarzenia trafi dziś na biurko prezydenta Lublina. – Konkretne decyzje zapadną w poniedziałek lub wtorek – mówi Łątka.
Z naszych informacji wynika, że imprezy zakrapiane alkoholem nie były rzadkością w Biurze Promocji Miasta. A wódka gościła tam nie raz. Niespełna rok temu ujawniliśmy, że urzędnicy z BPM za pieniądze podatników kupili alkohol. Dotarliśmy do faktury sprzed ośmiu lat. BPM kupiło wtedy 17 butelek wódki. Fakturę podpisał pracownik BPM Józef Husarz i opatrzył ją adnotacją „opłata za wyroby alkoholowe przeznaczone dla potrzeb BPM, w tym: wyjazd delegacji z wiceprezydentem Zbigniewem Wojciechowskim na Ukrainę”. – Wódka? Niemożliwe! Czasem wożę na Ukrainę słodycze z lubelskiej „Solidarności”, jakieś soki. Ale na pewno nie alkohol – zarzekał się Husarz. Ówczesne władze Lublina nie wyjaśniły sprawy.