Kobieta goniła złodzieja po całym targowisku. Nie schwytała go. Sprawca uciekł z jej plecakiem, dokumentami, pieniędzmi i telefonem. A mogło być inaczej, gdyby ochroniarze pilnujący bazaru pomogli kobiecie. – Stali, patrzyli, śmiali się – opowiada pokrzywdzona. Ochrona wszystkiemu zaprzecza.
– Jeden z nich wyrwał mi plecak. Zaczęłam krzyczeć, by mi go oddał. Stał jeszcze przez chwilę, a potem rzucił się do ucieczki – opowiada pani Ewelina. Złodziej wbiegł między pawilony pobliskiego targowiska. Kobieta wytrwale go goniła, krzykiem wzywając pomocy.
– Złodziej dobiegł do ogrodzenia bazaru przy ul. Nowy Plac Targowy. Zatrzymał się. Cały czas głośno krzyczałam, by oddał mój plecak. Wzywałam pomocy. Wtedy chłopak uderzył mnie w twarz i powiedział, żebym była cicho. A potem uciekł na ulicę. Obok stali ochroniarze targowiska z jakimś mężczyzną. Ale tylko przyglądali się wszystkiemu, śmiejąc się. Jakby kibicowali złodziejowi – żali się napadnięta.
Rabuś uciekł do bramy. Na miejsce przyjechał radiowóz. – Funkcjonariusze poprosili poszkodowaną do radiowozu. Razem z nią krążyli po okolicy, wypatrując sprawcy. Nie udało się – mówi Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji.
Targowiskiem przy al. Tysiąclecia administruje spółka Bazar, która ma własną ochronę. – Miałem tego dnia dyżur. Niczego takiego nie widziałem. Może byłem w innym miejscu – mówi pracownik ochrony. – Poza tym, złodziej nie mógł uciec na ul. Nowy Plac Targowy, bo o tej porze wszystko jest tam pozamykane.
– Nasi ochroniarze są widoczni spoza terenu bazaru. Ale pilnują porządku tylko w granicach ogrodzenia – mówi Urszula Syroka, prezes spółki Bazar. – Poza targowiskiem za bezpieczeństwo odpowiada policja, na którą czasem trzeba długo czekać.
Ale okradziona kobieta nie ma do policji żadnych zastrzeżeń. – Przyjechali bardzo szybko. Nie minęły nawet dwie minuty od wezwania. Chcieli nawet pożyczyć swoje telefony, bym mogła zastrzec skradzioną komórkę. Starali się pomóc, jak tylko mogli. Tyle że na złapanie złodzieja było już za późno – mówi napadnięta. •