Drzewa w najważniejszym z lubelskich parków są w coraz gorszym stanie. Wiele okazów wymaga leczenia.
Silnej burzy, która w pierwszej połowie sierpnia przeszła nad Lublinem nie przetrwało sześć drzew rosnących w Ogrodzie Saskim. Trzeba je było usunąć. Bardzo poważnie ucierpiał jeden z najcenniejszych okazów - dąb rosnący w pobliżu wejścia przy al. Racłwickich (okolice Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego).
- Ten dąb może mieć ponad 170 lat. Pochodzi z pierwszych nasadzeń w okresie, gdy zakładano ten park - mówi Anna Obrębska, która na zlecenie Ratusza opracowywała inwentaryzację drzew w Ogrodzie Saskim. Cenne drzewo straciło jedną trzecią swej korony. Miejskie służby postanowiły je jednak reanimować.
- Jeszcze w tym tygodniu ten dąb będzie leczony - zapewnia Józef Piotr Wrona, kierownik Działu Zieleni w lubelskim Urzędzie Miasta.
Pilnego leczenia wymaga jeszcze wiele innych okazów. I to nie z powodu wichury. - W tym roku leczonych będzie 30 drzew. Co roku zabiegom poddajemy od kilkunastu do kilkudziesięciu okazów - informuje Wrona.
• A gdyby pieniędzy na ten cel było więcej, to ile drzew należałoby leczyć?
- Trzy razy więcej.
Ratusz już wiele razy dostawał od konserwatora zabytków pisma z prośbą o większą troskę o zieleń.
- Do Urzędu Miasta wysyłaliśmy już wiele dokumentów wskazujących na konieczność podjęcia prac leczniczych przy drzewach - mówi Dariusz Kopciowski z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. - Swego czasu miasto przygotowało nawet koncepcję rewaloryzacji Ogrodu Saskiego, ale ten projekt nie został zrealizowany.
Urzędnicy obiecują tylko, że przygotują nową dokumentację. - Projekt jest dopiero we wstępnej fazie opracowania i na razie nie mogę powiedzieć, jakie będą jego założenia, bo na razie rozmawiamy z fachowcami - mówi Marek Pukaluk z Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta.
• Kiedy projekt będzie gotowy?
- Na tym etapie nie możemy sobie jeszcze narzucić żadnego terminu.