Jak tak dalej pójdzie, za kilka lat nie będzie miał kto u nas pracować. Już teraz ciężko zatrudnić dobrego specjalistę - biją na alarm pracodawcy z naszego regionu. Bo odkąd weszliśmy do Unii Europejskiej, kto ma fach w ręku, jedzie zarabiać na Zachód
Problemy zaczęły się dwa lata temu. - Wtedy nie było kłopotu z zatrudnieniem specjalisty - dodaje Czarny. - Dopiero po naszym wejściu do unii fachowców zaczęło ubywać.
Pracowników szukają firmy budowlane, zakłady usługowe i produkcyjne. Tylko w ostatnim tygodniu w naszej gazecie ukazało się kilkadziesiąt ofert pracy. Na przykład radzyńskiego zakładu Eurotex, jednego z największych producentów odzieży na Lubelszczyźnie. - Przyjmiemy nawet 40 szwaczek od zaraz - usłyszeliśmy w sekretariacie firmy. - Sytuacja jest dramatyczna. Wszyscy specjaliści z tej branży wyjeżdżają. A u nas nie ma kto pracować.
Podobnie jest z opiekunkami, pielęgniarkami i lekarzami. Tych ostatnich poszukuje na przykład Zamojski Szpital Niepubliczny. - A my przyjmiemy pielęgniarki do opieki nad osobami starszymi - tłumaczy Bożena Skrzypek, kierownik Niepublicznego ZOZ w Lublinie. - Tyle że ciężko je skusić. U nas taka pielęgniarka zarobi 1 tys. zł brutto. A w krajach Europy Zachodniej dostanie 3 tys. zł netto.
Jeszcze więcej zarobi tam wykwalifikowany kucharz. - Nie ma się co dziwić, że kucharze wyjeżdżają z Polski - zauważa Henryk Klimczak, właściciel restauracji Ulice Miasta w Lublinie. - Od kilku miesięcy regularnie ogłaszam w prasie, że szukam kucharzy. Prawie nikt się nie zgłasza.
- To samo dotyczy pomocy kuchennych - dodaje Krystyna Pomorska z lubelskiej restauracji Cleopatra. - Dobra pomoc jest teraz na wagę złota. Ale przecież nie możemy ich zatrzymać na siłę. To normalne, że ludzie chcą więcej zarabiać.