Biura przyjmujące wnioski o unijne dopłaty pracują nawet do północy. Ale właściwie nie wiadomo, po co tak długo. Bo o tej porze rolnika tam nie uświadczy.
Dwadzieścia tysięcy. Tyle wniosków dziennie trafia ostatnio do biur Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji na Lubelszczyźnie.
– Znajoma mówiła, żeby przyjechać po południu, bo podobno rano trudno się dopchać do okienka. I miała rację. Nawet 10 minut w kolejce nie stałam – cieszy się pani Krystyna z Konopnicy. – Nie wiem, po co biura są otwarte tak długo. Przecież nikt takich spraw nie załatwia po nocy.
Agencja szacuje, że do poniedziałku powinno wpłynąć jeszcze około 80 tys. wniosków. Z myślą o rolnikach zwlekających ze złożeniem wniosku do ostatniej chwili, wydłużono godziny pracy biur powiatowych. Urzędnicy czekają nawet do północy. Także w sobotę i niedzielę. Ale nie wszyscy z tego udogodnienia korzystają.
Łukasz Osik, rzecznik lubelskiego oddziału ARiMR, potwierdza, że na załatwianie formalności nocą wielu amatorów nie ma. – Prawda jest taka, że większość rolników i tak przychodzi w ciągu dnia. Najwięcej rano. Czasem ktoś czeka ponad godzinę, czasem załatwia wszystko od ręki. Dlatego najlepiej zatelefonować wcześniej do biura i spytać, czy jest kolejka. To zaoszczędzi czas i nerwy – radzi Osik.
Wielu rolników wstrzymywało się z wizytą w agencji do czasu odbioru brakujących załączników graficznych. Jerzy Kazanowski z Jastkowa przyszedł dopiero wczoraj. – Czekałem na zdjęcia satelitarne pól i w końcu się nie doczekałem. Ale podobno można je dowieźć później – mówi.
Wniosek należy złożyć w terminie, nawet jeśli nie ma się załącznika. – Poślizg z załącznikami wynikł z winy Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych – dodaje rzecznik ARiMR. – Jednak większość lubelskich rolników brakujące mapki powinna już mieć.
Rolnicy, którzy dotąd wniosków nie donieśli, mają jeszcze trzy dni. Jak zapewnia agencja, przed godziną zero, biura powiatowe będą przyjmować, aż do ostatniego klienta.
Joanna Sadowska,
(am)