Potrącił dziecko na pasach tuż przed szkołą i uciekł z miejsca wypadku. Pijanego radnego Edwarda Burtę dogonili policjanci. Siedmioletnia dziewczynka ze złamaną nogą trafiła do szpitala.
Na szczęście w pobliżu był radiowóz. Policjanci słyszeli krzyk dziecka i świadków, i ruszyli w pościg. Uciekający boczną uliczką Glinki vento uderzył w znak drogowy. Trochę dalej, przed Konsulatem Białorusi, policjanci zatrzymali volkswagena. Wyciągnęli kierowcę zza kierownicy. Był pijany.
Zbigniew Lisiecki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej powiedział nam, że podczas badania trzeźwości 51-letniego radnego alkometr wskazał najpierw 0,94 promila alkoholu, a później 0,86.
Ranna dziewczynka ze złamaniem kości goleni prawej trafiła na oddział urazowo-ortopedyczny bialskiego szpitala. Jej stan zdrowia był stabilny. Anna Osman, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2, nie kryła oburzenia. - Ludzie nie mogą zrozumieć, jak pijany kierowca może pędzić samochodem tuż przed szkołą. Natychmiast po zdarzeniu usiłowałam powiadomić matkę. Pojechałam też do szpitala, gdzie dowiedziałam się, że dziecko ma mieć składaną nogę.
Wiadomość o dramacie dziewczynki poruszyła mieszkańców i samorządowców. Jerzy Sadowski, przewodniczący bialskiej rady, był zdumiony tą wiadomością. - Dołączamy do grona miast, których radni pod wpływem alkoholu powodują wypadki. W samorządzie nie mamy komisji etyki. Trzeba zatem najpierw zaczekać na to, co zrobi sam pan radny. To sytuacja wielce naganna. Myślę, że nie przejdzie bez echa. Na pewno jakieś rozwiązanie zaproponują przewodniczący największych klubów RM.
Rady Waldemar Woźniak, prezes bialskiego oddziału Ligi Polskich Rodzin, nie mógł uwierzyć, że jego partyjny kolega mógł mieć taki wypadek. - Nie znam sprawy. To nieprawdopodobne, aby w adwencie, Edward, który jest przewodniczącym Klubu Radnych LPR, mógł to uczynić. Gdyby jednak to jego dotyczyło, sprawą musi się zająć nasz cały zarząd.
Z radnym Burtą nie udało się nam porozmawiać. Trafił do policyjnego aresztu, gdzie miał wytrzeźwieć.