Pan Sławomir oddał ponad 70 litrów krwi. Jest technikiem budowlanym. Młodsi Dąbrowscy idą w jego ślady.
- Nie trzeba było synów długo
namawiać, żeby tak jak ja oddawali krew i ratowali życie innym - mówi Sławomir Dąbrowski.
Takich jak on jest więcej. Oddają
po 40, 50, 80, a nawet 100 litrów krwi.
Co dostają w zamian? - Na przykład wolne w pracy w dniu oddawania krwi - mówi Iwona Kubecka, specjalista Lubelskiego Zarządu Okręgowego PCK. - Przywilejów dla honorowych dawców jest jednak coraz mniej. Jednym z ważniejszych są bezpłatne leki, ale tylko najtańsze. Najlepsi dostają złota odznakę. Odznaczenie uprawnia m.in. do bezpłatnych przejazdów autobusami miejskimi. Limit jest różny, w zależności od gminy. Na przykład na darmowe przejazdy może liczyć lublinianin, który oddał ponad 18 litrów krwi (kobieta 15 litrów). Ale już w Zamościu trzeba podzielić się aż 30 litrami. Oddanie maksymalnej, jednorazowej dawki 450 ml krwi osłabia organizm. Dlatego dla podreperowania zdrowia dawcy dostają czekoladę.
- Dajemy cztery, a nawet osiem tabliczek - wylicza Kubecka. - Dawcy z niską ilością hemoglobiny we krwi kiedyś dostawali Vitaral. Ale Ministerstwo Zdrowia dwa lata temu obliczyło, że to zbyt drogo kosztuje budżet państwa i zabrali krwiodawcom dawkę witamin. Podobnie jak darmowe droższe leki.
- To przykre, że zabiera nam się
uprawnienia - mówi Zygmunt Barszczewski, weteran krwiodawstwa, który jest dawcą od 18 roku życia.
- Chociaż to nie dla korzyści oddajemy krew. Chcielibyśmy tylko poczuć, że się nas docenia.
- Mniejsze przywileje krwiodawców na razie nie mają większego wpływu na ilość oddawanej krwi - przyznaje Krzysztof Pomes, rzecznik prasowy Zarządu Głównego PCK.
- Ale tendencja ciągłego zmniejszania ich uprawnień może być w przyszłości tragiczna w skutkach.